Było temu rok, gdy zapadał zmrok, szedłem w kniei mrok, byłem tuż … o krok...
Szelest suchych traw i kontury
zjaw. Przesuwały się, wchodząc w gęstą mgłę.
Rozpoznałem Go, tętno ponad sto, w
głowie myśli szum, „dotknąłem” SACRUM.
Nagle Jego ryk, stukot obu tyk, to
misterium trwa, wkoło samce dwa.
Piżma ostra woń, gwiazd na niebie
toń, jest zachwytu moc, tak jest tu co noc.
W ten wrześniowy czas, kiedy pójdziesz w las, ten obliczem swym, to ułoży w rym.
Basu mocny ton, niczym w głośny
dzwon, zasłuchałeś się, zapatrzyłeś w mgłę.
To magiczna gra, gdy jelenie dwa,
patrzą w oczy swe, żaden ani drgnie.
Lecz gdy zwarcie trwa, niczym
rąbiąc drwa, wióry lecą hen, wtedy jedno wiem.
Ten coroczny rytm, to przyrody
chwyt, by przekazać gen, pięknem takich scen.
I gdy nagle tam, w miejscu które
znam, pada z broni strzał, ile ty byś dał?
…..aby cofnąć czas, by On uszedł
w las …..
Rykowiska czar, to natury dar,
więc uszanuj to, by pokoleń sto, i po tobie też, mogło przeżyć dreszcz, co w
pamięci tkwi, w cichą noc się śni...
Z puszczańskim pozdrowieniem
Wozik77
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz