- Ożesz w mordę – zakląłem pod
nosem patrząc na zaokienny termometr. Jeszcze kilka dni temu nad ranem
potrafiło być jedynie +3st, a tu znowu słupek rtęci poszybował w górę. I to
właśnie tego poranka, kiedy ponownie wybierałem się do lasu.
Kilka dni minęło od poprzedniego
wypadu w teren. Temperatury wciąż nie zachęcały, ale jako że miałem kilka spraw
do załatwienia i dzień urlopu w pracy, pomyślałem – no przecież o brzasku, tudzież
świcie, tudzież wschodzie słońca i poranku raczej nikt urzędowych drzwi mi nie
uchyli, więc……
Ten weekend był szczególny. Po
roku czasu puszcza znowu zaczynała rozbrzmiewać wyczekiwanymi odgłosami. Co
prawda pierwsze ryczące jelenie zaskoczyły nas już dużo wcześniej, ale po
tamtym wyjątkowo zimnym poranku, knieja znowu zamilkła na długie dni.