31 marca 2021

Czy zniknie Biebrzy czar .....?

 


Pięć lat temu, kiedy to poczyniłem tekst, będący moim prywatnym głosem w toczącej się wówczas dyskusji  na temat remontu pewnej drogi - w najśmielszych snach nie przyszło mi do głowy, że zadane wówczas pytanie - czy zniknie Carskiej drogi czar? - będę musiał postawić ponownie, w odniesieniu do całej doliny środkowo-dolnej Biebrzy i jej bezsprzecznie unikalnych w skali Europy walorów przyrodniczych.

Kilka dni temu – jak co roku o tej porze – wybraliśmy się rodzinnie nad Biebrzę. Coroczne przeloty gęsi, jak magnes przyciągają duże rzesze turystów, którzy chcą móc podziwiać to niezwykłe zjawisko przyrodnicze. Także i my nie mogliśmy odmówić sobie tej przyjemności, i mimo obostrzeń pandemicznych skracających nasz pobyt jedynie do jednego dnia, wizytowaliśmy objazdowo dolny basen Biebrzy. Świat przyrodniczy nie zawiódł, co przy tegorocznych znacznie lepszych warunkach hydrologicznych, dawało nadzieję na powrót wypełniony pozytywnymi emocjami.

Na koniec dnia, wizyta na Barwiku. Dobarskie dania „na wynos” i obiad na leśnym parkingu, dopełniały aury wyjazdu. Po nim nie pozostało nic innego, tylko późno popołudniowa kontemplacja na platformie widokowej. Słoneczny, chylący się ku zachodowi dzień, nieruchome, ciepłe powietrze, a także brak wiatru dawały nadzieję na wsłuchiwanie się w odgłosy bekasów,  tylko………….no właśnie.

Z daleka, z bardzo daleka dał się usłyszeć ryk silnika. Motor (potocznie zwany ścigaczem) pędził od strony Zajek/Laskowca. To nie była jazda. To było wycie!!! To było monstrualnie brzmiące ryczenie!!! Istny koszmar. Każdy, kto zna układ carskiej drogi wie, iż lokalizacja platformy na Barwiku jest mniej więcej w połowie 30-to kilometrowego jej odcinka i to w dodatku ok 1,5 km w głąb „bagien” od asfaltowej nitki. Niestety to nie miało najmniejszego znaczenia. Motor pędził z zawrotną zapewne prędkością, co dało się wywnioskować po szybkości przemieszczającego się dźwięku oraz wydobywających się decybeli. Te, ze zdwojoną siłą odbijały się echem od ścian lasu, czyniąc niemożliwy do opisania gwizd i hałas, w obszarze wielu dziesiątek kilometrów kwadratowych. Zapewne gładki jak stół asfalt i prosta droga zachęcały kierującego do maksymalnego odkręcania manetki gazu na każdym biegu i śrubowania obrotów silnika na ile tylko się da. Miał w dupie ograniczenie prędkości, miał gdzieś ostrzegawcze znaki, śmieszyły go pojedyncze spowalniające progi czy wirtualna myśl o policyjnym patrolu. Jego ograniczona małym rozmiarem mózgu wyobraźnia nawet nie dopuściła do głowy myśli, a co by się stało, gdyby z przydrożnego gąszczu wybiegł na drogę biebrzański król - łoś?

Przejazd trwał kilka minut, gdzie przy przepisowej prędkości powinien wynieść dobrze ponad pół godziny. Rozerwał biebrzańską ciszę na znacznie, znacznie dłużej.

Zanim moje myśli wróciły do jako takiej normalności, zanim uspokoiło się wypytujące spojrzenie mojego kilkuletniego syna, powróciły myśli sprzed lat, wprost przewidujące wówczas taki stan rzeczy. Na świeżo zderzyłem je z tym, co widziałem tego dnia na Carskiej. Zwiększony znacznie ruch „przelotowych” aut, nie pozwala już dziś na spokojne obserwowanie tego, co tuż obok na poboczu. Szansy na to, że na horyzoncie asfaltu przez dłuższą chwilę nie zobaczysz świateł pojazdu praktycznie już nie ma, a leśna towarzysząca ci cisza jest dziś po prostu nieosiągalna. Nawet powszechne kiedyś samoistne zatrzymywanie się ruchu, ma już miejsce coraz rzadziej, a do tego niezrozumiałość tego ściśle lokalnego zjawiska wpisującego się kiedyś w swojego rodzaju „carski folklor”, zaczyna przeważać. Zachowania takie bywają obtrąbione, a kolejne mijające obserwatorów samochody nie specjalnie już zwalniają. Robi się mniej bezpiecznie i dla ludzi i dla zwierząt.

Zadaję sobie pytanie, czy w ogólnym bilansie i rozliczeniu po latach, tego stanu rzeczy przeważa czynnik iluzorycznych, znaczących udogodnień czy „profitów” po stronie lokalnej społeczności?...... Pewnie każdy odpowie sobie na to sam.

Próbowałem powrócić do podpatrywania bekasów, ale niczym burzowe chmury od zachodu, zrzedła mi jedynie mina. Pomyślałem sobie o skali remontu Carskiej, w odniesieniu do skali budowy planowanej, nieodległej drogi ekspresowej i ogólnego jej wpływu na otaczający biebrzański świat.

Znów burzliwe dyskusje, znów wrogość stron, znów wojna argumentów tych jedynych właściwych i tych szalenie absurdalnych.

Obecnie tylko szalone głowy są w stanie popierać tezę, że inwestycja ta w zasadzie nie zmieni nic po stronie biebrzańskiego świata przyrody, więc o co w ogóle ta batalia? Pewnie można by toczyć długie dyskusje udowadniające, że tak niestety nie będzie. I to prawda, a ktoś, kto temu jawnie przeczy, chyba jest na bakier z wiedzą i to jeszcze na poziomie szkoły podstawowej. Oprócz świata roślin czy zwierząt, jest jeszcze coś takiego jak pojęcie ochrony przyrody i krajobrazu, a wciśnięcie w obszar bądź co bądź parku narodowego szerokopasmowej drogi ekspresowej wraz z wszystkimi jej elementami taki krajobraz bez wątpienia znacząco zmieni.

Koniec końców dochodzimy do punktu, w którym demokratyczny kompromis każe położyć na szali sporu wszystkie „za” i wszystkie „przeciw”. I zważyć, w która stronę przechyli się wskazówka?

I tu jest pytanie do Was drodzy „Tutejsi”, bo co tam może wiedzieć oderwana od rzeczywistości „warszawka” (określana obecnie jako wszyscy „miastowi”). Co tam autorytety przyrodnicze, sprowadzane do postrzegania ich jako ekscentrycznych okularników, często z lupą w dłoni, co to nigdy ciężkiej pracy się nie imali i nic o życiu i jego problemach nie wiedzą. Co tam wie zachodnia Europa i co tam Was będzie pouczać, skoro sami wybudowali sobie już drogi, a teraz chrzanią Wam o uczeniu się na ich błędach. Co tam światłe umysły polityczno-biznesowe, które jasno wskazują na znacznie inny niż lokalny interes takiego przedsięwzięcia.

Przecież to Wy drodzy Tutejsi na tym zyskacie....

Czy aby na pewno? Co położycie na szali tych iluzorycznych lokalnych zysków? Jakie „profity" czy udogodnienia otrzymacie? Czym chcecie zrównoważyć drugą stronę mniejszej lub większej degradacji świata roślin i zwierząt, to jest przecięcia - ogrodzonym korytarzem komunikacyjnym dwóch dróg krajowych – obecnej i nowej ekspresowej biegnącej obok  wraz z poszerzoną linią kolejową - tego integralnego biebrzańskiego świata na pół, degradacji lokalnego krajobrazu z zapewne pięknie się prezentującymi, monumentalnymi podporami czy nasypami drogowymi wraz z ekranami dźwiękochłonnymi? Czym zagłuszycie niosący się kilometrami – szczególnie tu ze względu na rozlewiska - ciągły dzienny i nocny poszum „autostrady”? Macie zapewne zagwarantowane pokrycie utraconych przyszłych zysków z tytułu egzystującej tu turystyki (agro-kwater, jadłodajni, atrakcji turystycznych wszelakiej maści), która zamiast się zachwycać okolicą i rozwijać (bo przecież będzie miała dogodny dojazd), jest duża szansa, że z czasem zacznie się kurczyć poprzez takich „idiotów jak ja”, co to nie jest dla nich szczytem marzeń wypoczywać w takiej nowej i świetnej rzeczywistości (np. kompleksu Bartlowizna, z którego świetnie ową inwestycję będzie słychać - chyba nawet bardziej niż ptaki nad rzeką usytuowaną tuż obok)? A może macie już pomysł i zapewnienie lokalnych władz też na to, jak zrównoważycie straty w rolnych dopłatach, które z biegiem lat mogą zacząć się kurczyć, bo produkty z Waszego terenu przestaną trzymać wskaźniki jakościowe, pogarszające się ze względu na smog przy-jezdniowy? Czym tak konkretnie jesteście mamieni pod przykrywką populistycznych haseł "rozwoju inwestycyjnego regionu" (spójrzcie na bliźniaczej wielkości miasta jak Wyszków, Zambrów i ich iluzoryczny „mega rozwój gospodarczy” przy ekspresówce), bo obawiam się, że droga ta przyspieszy głównie tranzyt przelotowy naszych wschodnich sąsiadów, a tylko nielicznym z Was udogodni szybszy okazjonalny dojazd na Mazury do „teściów” czy na lotnisko (dopóki nie wybudują go Wam w okolicy Tykocina…)

Co tam ja, nieczuły na lokalną problematykę obywatel, nie mający prawa głosu w przedmiotowej dyskusji, ale z którego podatkowych wpływów do budżetu między innymi inwestycja ta ma być finansowana. Wam drodzy Tutejsi radzę, by do oglądania telewizji (bez względu na to jakiej stacji) czy wysłuchiwania wszystko wiedzących „wieszczy” dołączyć jeszcze myślenie. By zastanowić się nad różnymi aspektami sprawy i swoje poparcie dla przedmiotowej sprawy wyrazić po jej przeanalizowaniu, a nie pod wpływem chwilowego przypływu emocji i pozornie brzmiących argumentów, płynących często z ust tych, którzy na tej budowie chcą osiągnąć swoje korzyści…. Często głównie wyborcze….

A ja? Przyjadę, dopóki wciąż będzie słychać bekasy, tam gdzieś na Barwiku…



Z przyrodniczym pozdrowieniem

Wozik77

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz