03 marca 2019

Biebrza na początek - cz.2

Dzień drugi. Ranek. Świt raczej. W zasadzie brzask tudzież noc jeszcze. Jak wspominałem warto poświęcić te ranne godziny i ruszyć na szlak. Znów Barwik, ten który „liznęliśmy” późnym popołudniem. Tym razem jednak od parkingu ruszamy raźnym krokiem w stronę wieży widokowej oddalonej o około 3,5 km.



Oczywiście idziemy groblą przez podmokłe łąki, które już na wstępie zapewne przywitają nas żurawim klangorem. Rozglądajmy się dobrze, bo nie wykluczone, że dane nam będzie zobaczyć ich taniec godowy – piękny, wzniosły, urozmaicony efektownymi podrygiwaniami, podskokami. Wprost czarujący. Przystańmy także na mijanej platformie widokowej. Wsłuchajmy się ponownie odgłosy bekasów i powdychajmy rześkiego powietrza.




Dalej, poruszamy się groblą w osłonięciu krzaków wikliny i łozin. Teraz, na przełomie kwietnia i maja szlak może być miejscami podmokły, ale w zupełności wysokość kaloszy powinna wystarczyć. Bądźmy czujni, gdyż w każdej chwili zza krzaka, może wychylić się znajoma, duża brązowa sylwetka.




Gdzieś na nieodległym horyzoncie widać będzie zalesiony skrawek ziemi. To niezbyt wyniosły grądzik, na którym zlokalizowana jest właśnie wieża widokowa. Zaprowadzi nas do niej ścieżka, która wić się będzie pośród regularnych zagłębień. To pozostałość po przeszłości – zagłębienia te to leje po detonacji niewypałów, jakie zwożone były tu z całej okolicy. Teren bagien był gwarantem tego, że nikt nie powołany nie zaplącze się tu podczas wykonywania tych czynności.
Widok z samej wieży jest przepiękny. Ogromna przestrzeń rozległych łąk nadrzecznych.





Nie braknie olbrzymich połaci trzcinowisk, wśród których z pewnością dostrzeżemy kolejne łosie. Te, mogą podejść nawet pod samą wieżę, ale nie tylko one mogą być obiektem naszego zainteresowania. Muszę przyznać, iż choć mnie nie udało się to jeszcze to szlak ten może obdarować nas spotkaniem z wilkiem lub rysiem. I uwierzcie mi, że z zasłyszanych wielu już opowieści nie są to tu wcale takie rzadkie przypadki. Ja do tej pory musiałem obejść się smakiem, to jest podziwianiem licznych wilczych tropów i odchodów, oraz tego co pozostawiły po swojej kolacji.

Jak wspomniałem, okres ten jest dość trudny, byśmy tym szlakiem mogli poruszać się dalej ( w maksymalnym jego wydaniu, moglibyśmy dojść pętlą do miejscowości Gugny, a dalej do Dobarza). Jest to jednak długa, wielogodzinna wycieczka i raczej polecam ją na inną porę roku – wczesną jesień. Wówczas to z początkiem września, spokojnie pokonamy trasę w traperkach, a celem naszym będzie podziwianie odgłosów ( i nie tylko) bukowiska i rykowiska.
My spróbujmy może podejść jeszcze około 300 metrów do mostku na niewielkiej rzeczce – Kosódce. Tu mamy szansę spotkać rodzinkę wydr lub coraz śmielej poczynającego sobie po okolicy bobra.
Wracamy na parking. Znów czujnie wypatrując łosie. Każdy szelest gdzieś z boku czy też łamane gałęzie są oznaką, że coś nadchodzi. No chyba, że odgłosy przyrody zagłuszy nam burczący żołądek, upominający się o to, co jemu należne o tej porze. Zanim zaspokoimy jednak głód warto spatrolować po raz kolejny Carską, w kierunku na południe. Wracamy więc na asfalt i skręcamy w prawo. Jedziemy powoli rozglądając się na boki. Powiem Wam, że jeśli miałbym poradzić komuś, gdzie najłatwiej spotkać łosia, wysłałbym go właśnie na przejazd Carską szosą. To niemal 100% szansa na spotkanie z tym zwierzęciem i to spotkaniem z bardzo bliskiej odległości.






Śniadanie. Dobarskie śniadanie. Tu nawet zdawałoby się oklepana jajecznica ma swój niepowtarzalny, odmienny smak. Na szynce, na maśle – jak kto woli. A ciepłe placuszki na słodko, o zestawie z tutejszych wędlin nie wspominając…? Mniaaaammmm…

A po śniadaniu. No cóż. Myślę, że spora część tego co do tej pory widzieliście może nakreślić Wam już Wasze preferencje. Możecie powrócić w miejsca z wczoraj, ale ja myślę, że warto wybrać się tym razem troszkę bardziej na północ – do środkowego basenu Biebrzy (czyli na północ od Goniądza).

Jedziemy. Z Dobarza w prawo, szosą przez lasy. Po 15 kilometrach przecinamy drogę Grajewo-Mońki i mkniemy dalej w stronę Goniądza. Tym razem jednak nie skręcamy do miasteczka, a jadąc cały czas prosto omijamy je lekko z prawej. Mijamy miejscowość Dawidowizna, Wroceń by w końcu po około 20 kilometrach dotrzeć do drogowskazu Dolistowo 1 km. Skręcamy w lewo i chwilę potem jesteśmy w kolejnym ciekawym i rzekłbym troszkę magicznym miejscu. Kto chciałby przenieść się troszkę do Dolistowa sprzed lat, gorąco polecam mu książkę Marka Syguły – „Biebrzański kłusownik”. Nie sugerujcie się tytułem – zaręczam, że tych 140 stron tekstu i zdjęć wchłoniecie z prędkością światła.
W Dolistowie, na skromnym „rynku” skręcamy w prawo i po około kilometrze na skrzyżowaniu w lewo. Wtedy to oczom naszym ukaże się charakterystyczny drewniany most – stały element tego krajobrazu.





A za nim? Już tylko łąki, łąki i jeszcze raz…. Ptaki !!!!!.








Istny ptasi raj, przez który swobodnie i powoli podążać będziemy dość twardą szutrówką. Bywa, iż droga ta poprzerywana jest kałużami.







To efekt tego, iż prawdopodobnie jeszcze kilka tygodni temu cała okolica była po powierzchnią wody. Wszystko wokoło przypominało jezioro, ale teraz, gdy wody Biebrzy wróciły już do koryta, droga umożliwia nam dostanie się na „koniec świata”. Do Kopytkowa. Zanim to nastąpi nacieszmy oczy tym, co po bokach.












Możemy liczyć tu na wszystkie gatunki ptaków wodno – błotnych. Rycyki, kuliki, brodźce, łęczaki, czaple siwe i białe, żurawie, łabędzie, bociany (także te czarne), mewki, rybitwy no i oczywiście– bataliony. Jeśli trafimy w moment to będziemy podziwiać ogromne ich stada, które niczym jak na komendę zrywać się będą do lotu. Odgłos przelatujących stad jest niesamowity jak również widok, zmieniających w jednej sekundzie kierunek lotu. No i tokowisko. Godowe tańce przepięknych kolorowych samców i walki o względy samic. To naprawdę zapierające dech w piersiach widoki.
















Suniemy powoli dalej, by w końcu od koryta rzeki, odbić szutrówką w lewo. Kierujemy się do wspomnianego Kopytkowa. Nie bez powodu użyłem określenia „koniec świata”. Znajduje się tu bowiem gospodarstwo agroturystyczne o podobnie brzmiącej nazwie – Dworek na końcu Świata. Prowadzone przez sympatyczne małżeństwo, specjalizuje się w wyprawach turystycznych po Biebrzy …. tratwą. To bardzo ciekawa forma spędzenia tu czasu, o której można by napisać oddzielny artykuł. Dla nas, interesującą informacją odnośnie tego miejsca jest fakt, że na terenie gospodarstwa jest duża wieża widokowa z perspektywą na ogromne otwarte tereny podmokłych łąk, gdzieś na horyzoncie z zaznaczoną ścianą lasu słynnego obszaru chronionego – „Czerwone Bagno”. To tu ostały się w czasie II wojny światowej ostatnie osobniki rodzimego łosia. To tu, zaraz potem powstała specjalna straż „łosiowa”, która miała za zadanie nie dopuścić do wyginięcia tegoż gatunku. Udało się i stopniowo biebrzański łoś zaczął się odradzać. Myślę, że wpatrując się lornetką w okoliczny teren zaobserwujemy w oddali nie jednego osobnika.
Cofamy się znów w stronę Biebrzy, ale zamiast w stronę Dolistowa skręcamy w lewo wjeżdżając na wąską nitkę asfaltowej drogi. Doprowadzi nas ona po około 1,5 km do miejsca w którym wody Biebrzy łączą się z kanałem Augustowskim. Możemy zatrzymać się i obejrzeć zabytkową śluzę. Gdy już to zrobimy proponuję pojechać jeszcze kilka kilometrów dalej, by dotrzeć do niepowtarzalnej i bardzo klimatycznej wsi – Jagłowo.




Widok z mostu ukaże tutejsze stare domostwa, skierowane szczytem ku rzece. Ta wijąc się pośród łąk wydaje się przytulać do wsi. To naprawdę jeden z niezmiernie sielskich obrazków.
Wracamy. Ponownie szutrówką do Dolistowa, podziwiając ptaki. Warto jeszcze raz spojrzeć z drewnianego, dolistowskiego mostu na łąki. To piękny widok.




Znów kierujemy się na Goniądz, mijając go z lewej. Ponownie skrzyżujemy drogę z szosą na Mońki i ponownie wjedziemy na Carską. Nie zmieniajmy zachowań. Wciąż bacznie obserwujmy pobocza. Miniemy Dobarz, zapewne spoglądając na niego już z nutą nostalgii. 3 kilometry dalej dotrzemy do skrzyżowania z drogowskazem w prawo Gugny, w lewo Trzcianne. Możemy skręcić w prawo, by leśną drogą dotrzeć do niewielkiej osady. Jadąc cały czas prosto (mijając zabudowania z lewej) dotrzemy do ściany olszyny. Tu proponuję zostawić auto, na poboczu i założyć kalosze. Przed nami ciekawe doznania. Olchowy zagajnik jest niezbyt duży i dość sprawnie powinniśmy go pokonać. Zabawa się zaczyna chwilę potem. Przed nami bowiem łąka, a na niej w oddali około 500 m kolejna widokowa wieża. By jednak do niej dotrzeć musimy pokonać właśnie tę zwyczajnie wyglądającą przestrzeń. O jej niezwykłości jednak przekonamy się już po kilku krokach. Łąka bowiem jest nasiąknięta jak gąbka i ugina się pod naszym ciężarem niczym napompowany materac. Momentami mamy wrażenie, jakby podłoże pod nami miało się przerwać, a my mielibyśmy wpaść w otchłań bez dna. To bardzo dziwne uczucie, do złudzenia przypominające „wciągające bagno”. Jest to jednak bezpieczna przeprawa, choć osób, które w tej łące zostawiły już niejedną parę kaloszy zapewne jest wiele. Gdy jednak odważymy się i przebrniemy ścieżkę w stronę wieży (skąd inąd dojście tu jesienią jest zupełnie pozbawione tej ‘atrakcji” ), będziemy mogli podziwiać kolejne przestrzenie otwartych torfowisk. Patrząc na zachód, gdzieś z prawej powinniśmy dostrzec oznaczenia szlaku, o którym wspomniałem wcześniej – to jest ścieżki prowadzącej tu z Barwika. Teraz sami widzicie, że o tej porze roku jej pokonanie po takim terenie może okazać się niemożliwe.

Troszkę umorusani wracamy do auta. Znów na szosę i w prawo. Kolejny przystanek to mini parking tuż przy leśnej drodze w prawo. Jest to ścieżka turystyczna Grobla Honczarowska. Długość tej ścieżki to coś około 4 km w jedną stronę. Droga wiedzie cały czas przez leśne ostępy , głównie podmokłe olsy, gdzie naprawdę możemy napatrzeć się z bliska jak tego rodzaju środowisko leśne wygląda. Oczywiście spotkanie z łosiem i tu nie powinno być żadnym zaskoczeniem, choć drogę może przebiec i dzik i lis, borsuk czy jenot.






Szlak ten szczególnie w okresie rykowiska warty jest polecenia – wówczas to odgłosy ryczących jeleni przyprawiają o mocne bicie serca. Tego dostarczyć może także spotkanie z wilkiem, bowiem do takich dochodziło tu już nie raz. Na końcu szlaku jest również niewielka wieża widokowa z kolejną perspektywą na otwarte łąki. Ta najbliżej wieży, zwana nawet „batalionową łąką” jest sukcesywnie wykaszana. Jest to zabieg ochronny, chroniący tutejsze środowisko przed nadmiernym zarastaniem. Kiedyś, w czasach, gdy użytkowano te tereny rolniczo, łąki wykaszane były cyklicznie. Teraz, kiedy gospodarka rolnicza ustała, bez pomocy człowieka, środowisko to w szybkim dość czasie pokryłoby się najpierw wikliną, łozami, drobną olchą a w konsekwencji brzeziną i zwartym lasem. Wraz ze zmianami środowiskowymi zniknęłyby takie gatunki jak owe bataliony, które jeszcze w latach dziewięćdziesiątych tokowały tu stadnie.
Wracamy. Mamy już w nogach troszkę kilometrów, dlatego następny przystanek to wieża widokowa zlokalizowana przy samej drodze, tuż przy bagnie zwanym „Ławki”.






To bodaj największe torfowisko otwarte dolnego basenu Biebrzy. Warto zwrócić uwagę na fakt, że na szosie Carskiej właśnie na tym odcinku mamy dużą szansę na spotkanie z towarzyskimi łosiami, tj osobnikami nieco mniej bojącymi się człowieka. Co prawda nadal należy pamiętać, iż są to dzikie zwierzęta, jednak te skubiąc gałązki tuż przy poboczu drogi zdają się niespecjalnie przejmować obecnością turystów.












Kilometr dalej podążając Carską na południe, dojeżdżamy do kilkusetmetrowej drewnianej kładki wychodzącej daleko w bagno. To „Długa Luka”. Miejsce, gdzie możemy wsłuchać się w odgłos niewielkiego ptaszka – wodniczki. Biebrzańskie bagna są miejscem przebywania około 1/3 światowej populacji tegoż osobnika wynoszącej ok 40 tys osobników. Tu także - choć nieco w innym terminie – można posłuchać sowy błotnej.



Powoli żegnamy się z basenem dolnym doliny Biebrzy. Jedziemy szosą dalej na południe, wciąż jeszcze przez mocno podmokłe olsy. W końcu zwarty las kończy się a my zbliżamy się do Narwi. Kilometr wcześniej, przy drodze na Zajki po lewej, rozpościerają kolejne pola żółtych kaczeńcy. Pobliska dolina Narwi to także bardzo ornitologiczny teren. Tu wciąż jest sporo batalionów, które podziwiać możemy podążając specjalną ścieżką dydaktyczną przygotowaną specjalnie przez Polskie Towarzystwo Ornitologiczne. Aby do niej dotrzeć, musimy właśnie skręcić na owe Zajki i po ok 2 kilometrach, po lewej zaparkować auto przy informacyjnych tablicach.




Mijając Narew dojeżdżamy w końcu do szosy relacji Łomża – Białystok. Proponuję skręcić w prawo i po kilku kilometrach na łuku drogi (przy drogowskazie na Kurpiki) skręcić w polną drogę w prawo. Droga poprowadzi nas pod górę, na której łopoczę biało-czerwona flaga. To właśnie Strękowa Góra, którą podziwialiśmy przez lornetkę wczoraj rano w Samborach. Z góry tej rozpościera się widok na krętą dolinę Narwi, suto przyodzianą starorzeczami. I tu ptactwa powinno być sporo, szczególnie w końcówce marca, gdzie na wzniesieniach rozlewisk stadami bytują gęsi.



A my jadąc dalej na zachód w końcu dojeżdżamy do punku „zero” – Bar u Dany – zatoczyliśmy więc koło, czyli wielką Biebrzańską pętlę. Proponuję posilić się przed drogą powrotną, raz jeszcze spoglądając z tarasu na rozlewiska.

Powyższe to nakreślony plan dwudniowej wizyty w tym okresie roku, która powinna zagwarantować sporą dawkę biebrzańskich doznań. To, czy wszystko uda Wam się tak zgodnie zgrać jak powyżej opisałem, zależy oczywiście od Waszej dyscypliny czasowej, choć i to nie jest tego gwarancją. Przewiduję bowiem, że co najmniej w kilku punktach możecie tak bardzo „zapatrzeć” się na piękno otaczającej was przyrody, że stracicie poczucie czasu.

Jak wspomniałem, opisałem przykładową, krótką dwu dniową wyprawę nad Biebrzę na przełomie kwietnia i maja. Teraz postaram się uzupełnić opis o kilka informacji pochodzących z innych pór roku.

Po pierwsze przedwiośnie.


To czas intensywnych przelotów gęsi i kaczek. Stada kilkudziesięcio-tysięczne nie należą do rzadkości. Kiedy najlepiej je obserwować? Myślę, że optymalnym terminem jest trzecia dekada marca. Terminy w okolicach 20-27 marca z reguły są już tymi, do których należy się przymierzyć. Sam osobiście już od początku marca śledzę doniesienia na forach tematycznych, gdzie z reguły rzesze zapaleńców informują o bieżącej intensywności przelotów. Wówczas staram się jeszcze spojrzeć na pogodę, bo idealnym na taką wyprawę byłby piękny słoneczny weekend, być może jeden z pierwszych tej wiosny (zdecydowanie lepszy niż śnieżna zadymka).
A gdzie tych gęsich stad możemy się spodziewać? W przelocie – wszędzie, po prostu wszędzie nad głową możemy usłyszeć i  je zobaczyć.











Natomiast jeśli chcemy poobserwować jest odpoczywające, to myślę że pierwszymi dość pewnymi miejscami mogą być pola i łąki na zachodnim brzegu Biebrzy to jest w okolicach miejscowości Sambory, Ruś, Rutkowskie, Burzyn. Właśnie z punktów widokowych Sambory ( wzniesienie – grodzisko) oraz wieża widokowa Burzyn możemy liczyć na taki właśnie widok dużych gęsich stad. W tym miejscu chciałbym także uczulić was co do jednej rzeczy. Wiem jak dużą pokusą może być chęć poobserwowania tudzież wykonania zdjęć z jak najbliższej odległości. W przypadku gęsi musimy uważać, aby tego dystansu za bardzo nie skrócić. Wówczas poza tym, że spłoszymy stado i z naszych (i innych) obserwacji wyjdą nici, to także musimy pamiętać, że ptaki te najzwyczajniej w świecie w ten właśnie sposób odpoczywają. A mają po czym. Wielogodzinne przeloty są niezmiernie wyczerpujące i późniejsze ciągłe płoszenie stad, które podrywają się ponownie do lotu, dla wielu osobników może okazać się tragiczne w skutkach. Tak więc podejdźmy do tego ze zrozumieniem i z rozsądkiem.

Jesień

Kolejnym arcy ciekawym terminem na zwiedzenie doliny Biebrzy jest miesiąc wrzesień. Wówczas to trwają dwa, przeplatające się ze sobą, niezmiernie ciekawe spektakle przyrody jakimi są: bukowisko (czyli gody łosi) oraz rykowisko (gody jeleni).




Szczególnie te drugie są spektakularne. Basowe odgłosy - wieczorne i poranne - porykiwania byków, niosą się po wilgotnych łąkach bardzo, bardzo daleko. Jest to swojego rodzaju coroczne misterium przyrody, które u każdego wrażliwego na jej piękno, z pewnością spowoduje szybsze bicie serca. Na odsłuch rykowiska namawiałbym w terminie po 15 września – wówczas już z ogromną dozą pewności możemy spodziewać się, iż spektakl ten będzie trwał z dużą intensywnością. Dwudniowy, weekendowy wypad powinien być w sam raz, ale i tu (jak zawsze) namawiałbym na to, aby sobotę brzask spędzić już na wschodnim brzegu Biebrzy – na którymś szlaku czy którejś z widokowych wież. Szczególnie polecałbym Groblę Honczaroską i Barwik oraz wieże przy Długiej Luce lub Gugnach. Szczęśliwcom, za utratę porannych godzin snu, być może przyroda zrekompensuje to w postaci jeszcze jednego widoku, a mianowicie walk dostojnych byków. Do takich dochodzi, kiedy to samce stadne, prowadzące kilka łań, są wyzywane do walki przez byki, które dopiero aspirują do tego, by w posiadanie takiego stada wejść. Wówczas dochodzi do wymiany spojrzeń i równoległego marszu, w którym mierzą się ze sobą poszczególne osobniki. W przypadku, kiedy żaden z nich nie chce odpuścić, dochodzi do regularnej przepychanki i walki na poroże. Odgłos uderzanych o siebie tyk (tak nazywa się poszczególne poroża jeleni), to kolejny niezwykły odgłos rykowiska.
Tę wyprawę możemy również połączyć z drugim spektaklem o jakim wspomniałem, to jest bukowiskiem.






Odznacza się ono zgoła odmiennymi i zdecydowanie cichszymi dźwiękami. O ile rykowisko raczej będziemy w stanie rozpoznać samodzielnie, o tyle w przypadku bukowiska musimy dobrze wiedzieć, jakich dźwięków szukać. Przyrównałbym je do pewnego rodzaju rytmicznego, nieco przeciągłego postękiwania. Takie właśnie dźwięki wydają samce – byki, które niejako wzdychają do samic. W okresie tym można spotkać przemierzające łąki dostojne łopatacze czy badylarze (nazwy pochodzą od rodzaju poroża, jaki dane osobnik wykształcił), które niesione sobie tylko znanym zapachem feromonów, podążają za klempami (samica łosia). Niekiedy adoracja samicy odbywa się przez kilka samców, tak więc spotkanie grupki łosi w tym czasie jest niezwykle częste. Na bukowisko także wybieramy się wcześnie rano, choć i w środku dnia (co jest znacznie rzadsze u jeleni) nasze uszy spośród odgłosów dnia, mogą wychwycić te dźwięki.  Według mnie bardzo dobrym miejscem na podpatrzenie i posłuchanie bukowiska jest właśnie szlak Barwik. Poranny spacer groblą w kierunku wieży widokowej (jak i dalsza marszruta na Gugny, zdecydowanie bardziej możliwa o tej porze roku niż wiosną) powinien ubrany być w te przyrodnicze doznania.
Wspomnieć należy także o dwóch dodatkowych elementach. Zarówno jelenie byki jak i łosie są w tym czasie nieco oszołomione. To efekt godowego działania feromonów i testosteronu. Przejawia się to spadkiem ich czujności, co z perspektywy przyrodnika/obserwatora może nieść pewne korzyści. Często widzi się jak zwierzęta te (samce) brną przez turzycowiska, łąki czy trzcinowiska z głową lekko spuszczoną w dół. Nie rozglądają się przesadnie na boki, a jedynie w sposób nienaruszony podążają w sobie tylko znanym kierunku. Jesteśmy wówczas dla nich jakby nieco słabiej widoczni, przez co mamy więcej możliwości do bliższego z nimi spotkania. Pamiętajmy jednak, aby z tym nie przesadzić. Właśnie teraz, podczas godów, przekroczenie tej granicy może być szczególne niebezpieczne i w ekstremalnych przypadkach może dojść z ich strony do ataku. Mówimy o naprawdę pojedynczych przypadkach i jeśli we właściwy sposób będziemy prowadzili obserwację, to jedynym czego doświadczymy to moc fantastycznych wrażeń.
Gody jeleni i łosi trwają z reguły około miesiąc - półtora (wrzesień-październik), z czego najbardziej  intensywny czas to właśnie połowa września. Bywa, iż w niektórych latach łosie swój spektakl rozpoczynają około 2 tygodni przed jeleniami, tak więc już z ostatnimi dniami sierpnia możemy usłyszeć pierwsze, charakterystyczne stękania. Jest zatem sporo czasu, aby zaplanować w tym okresie jesienną wizytę (lub wizyty) nad Biebrzą. Dodam jeszcze, że okoliczne lasy to bardzo grzybodajne tereny, tak więc wydłużenie weekendu o dzień lub dwa, z pewnością okaże się strzałem w dziesiątkę.




Jesień to jeszcze jeden ciekawy spektakl przyrody – jesienne przeloty gęsi i żurawi. Szczególnie te drugie są bardzo spektakularne.






Niezwykłe zbiorowiska tych ptaków możemy spotkać na nadbiebrzańskich łąkach (Barwik, Gugny) czy też polach po zachodniej stronie Biebrzy – Sambory, Rutkowskie, Burzyn , Brzostowo. Przepiękny żurawi klangor dobiegający gdzieś z góry, będzie z pewnością nieodłącznym elementem naszych wędrówek w tym czasie.

Zima.

To również niezwykle ciekawy moment by wybrać się właśnie tu. Przede wszystkim dlatego, że mamy szanse spotkać tu jeszcze naprawdę fajną i śnieżna zimę, której w ostatnich latach coraz mniej w innych częściach kraju (szczególnie w Polsce zachodniej i centralnej). Przyrodniczo jednak, rzekłbym ze zima nad Biebrzą stoi Łosiem.







To wprost idealny moment na spotkanie z tym zwierzęciem, do tego nie wymagający od obserwatora szczególnych starań. Wystarczy bowiem zwykły „patrol” Carskiej by zza szyby ciepłego samochodu móc podziwiać te piękne zwierzęta. Kontrast brązowego umaszczenia, właśnie zimą szczególnie ułatwia nam dostrzeżenie poszczególnych osobników. Zimowy czas to moment, kiedy łosie dawno opuściły już bagienny teren i przebywają w sosnowych zagajnikach. Te przez wiele kilometrów ciągną się po zachodniej stronie Biebrzy, głównie od miejscowości Dobarz w kierunku na północ, w stronę Osowca. Wg mnie każde spacerowe wyjście w ten leśny teren, powinno być zwieńczone spotkaniem kilku co najmniej osobników. Gorąco polecam parking przy Barwiku i leśną pętlę w okolice wsi Budy, jak również niebieski szlak na południe od Dobarza, gdzie też dwugodzinne leśne kółko z pewnością zaowocuje spotkaniem z łosiem.





Bliżej Osowca mamy do dyspozycji parking przy szlaku wokół pozostałości starego fortu twierdzy Osowiec, jak również szereg leśnych, bocznych dróg prowadzących do Olszowej drogi czy w kierunku na Wilamówkę. Wszędzie tam mamy dużą szansę na łosia.




Spytacie mnie, dlaczego w kalejdoskopie pór roku i tego co oferuje wówczas Biebrza, pominąłem lato? Odpowiedź jest stosunkowo prosta. Lato tu bowiem, wydaje się najmniej interesującym okresem. Stadium rozwoju roślinności, drzew i krzewów jest w swoim optymalnym punkcie, to też zaobserwowanie czegokolwiek jest niezmiernie trudne (nie znaczy, że nie niemożliwe). Do tego dochodzą elementy mniej sprzyjające – tj. duże temperatury i upał nawet we wczesnych godzinach porannych czy roje różnego rodzaju owadów, skutecznie uprzykrzające nam wędrówkę. Wśród tych ostatnich wiodą prym nie tylko komary, o których wspominałem wcześniej, ale także (a może przede wszystkim) końskie muchy czyli tzw. gzy (przez tutejszych zwane także ślepakami). Ich niezwykła natarczywość wręcz uniemożliwia czasem spacer (o bólu po ukąszeniach nie wspominając). Myślę, że jeśli już, to w tym okresie roku spróbujcie spłynąć Biebrzą kajakiem. Nie spodziewajcie się może dużych doznań przyrodniczych (koryto Biebrzy często nie wystaje poza tunele trzcinowisk, w którym przyjdzie Wam płynąć), ale potraktujcie taki spływ typowo turystycznie.
Taką dodatkową atrakcją turystyczną, ale też nieco odmienną formą spojrzenia na Biebrzę (i to o każdej porze roku), jest lot balonem.
Nie jest to może najtańsza „impreza”, ale uwierzcie mi, iż warto choć raz w życiu popatrzeć na ten biebrzański świat z góry.




Wówczas – czy to zimą, w pełni wiosny czy w czasie złotej jesieni – lot balonem da nam zupełnie inną z dotychczas znanych, dawkę pięknych emocji. Spojrzenie z góry na miejsca, po których do tej pory poruszaliśmy się pieszo, dodatkowo uzmysłowi nam ogrom biebrzańskich terenów. Z czystym sumieniem mogę polecić Wam tę atrakcję, jak również osobiście sprawdzoną ekipę, z którą miałem okazje taki lot wykonać. Ważne jest, aby atrakcja taka była w pełni bezpieczna, a ta wykonywana przez Biebrza Eco Travel jest gwarantem profesjonalizmu, z uwzględnieniem indywidualnego podejścia do klienta.

Na koniec sprawa kwater, którą obiecałem omówić. Jak już wspomniałem baza noclegowa ( głownie agro-turystyczna) na Biebrzą jest dość mocno rozbudowana. Koncentruje się w kilku miejscach:

- basen środkowy – Dolistowo, Wroceń, Dawidowizna, Goniądz

- basen dolny – Olszowa Droga, Dobarz, Gugny, Zajki, Mońki, okolice Wizny, Burzyn, Brzostowo.

We wszystkich przypadkach możemy liczyć na całkiem dobre warunki pobytu. Zarówno sprawa czystości obiektów jak i spełniania indywidualnych oczekiwań klienta, to już w tej chwili standard. Małe szanse, że wśród osób prowadzących tego typu działalność spotkamy się z jakimś rodzajem nieżyczliwości. Wszyscy dbają o to, aby pobyt u nich był miło spędzonym czasem i bodźcem do powrotu w to miejsce w przyszłości.
W związku z tym myślę, że kryterium warunkującym wybranie danego miejsca noclegowego jest bliskość tego co chcemy zobaczyć, połączona z dostępnością dodatkowych atrakcji. Przy specyfice turystyki biebrzańskiej, głownie skierowanej na dużą mobilność i wielokilometrowe zwiedzanie, przywiązywanie się do jednej kwatery na kilka czy kilkanaście dni nie musi być elementem istotnym. Przy opisanych powyżej dwu-trzy-czterodniowych wyprawach, większość czasu spędzona jest w terenie, a kwatera ogranicza się często jedynie do noclegu. Jak wspomniałem wcześniej, na tym tle wyróżniają się wg mnie dwie lokalizacje tj; Dobarz oraz miejscowość Gugny. Usytuowanie tych miejsc po pierwsze daje gwarancje ciszy i spokoju (są to w przeciwieństwie do innych kwater, naprawdę dość odludne miejsca) a po drugie może być znakomitym punktem wypadowym na dwa/trzy okoliczne szlaki. Także ich usytuowanie po środku zachodniego brzegu Biebrzy, w połowie długości basenu dolnego sprawia, że nieco szybciej (co o świcie ma czasem znaczenie) dotrzemy do miejsc, które chcemy zwiedzić w okolicy. Poniżej odniosę się do kwater, z którymi miałem osobiście styczność, zastrzegając sobie jednak prawo do być może lekko subiektywnej opinii.  Jak to mówią: „Jeden lubi ogórki, a drugi ogrodnika córki”. Wynika to z faktu, że wachlarz oczekiwań każdego z nas może być tak odmienny, iż nie sposób zagwarantować, aby opisywane miejsca zaspokoiły je wszystkie w 100%. 

Kwatery:

- Dwór Dobarz. Ceny noclegu (ok 180zł za pokój dwuosobowy, 110zł jedynka) raczej mocno powyżej biebrzańskiej średniej, ale w zamian za to otrzymujemy „ducha” niezwykłej biebrzańskiej atmosfery oraz wyśmienite dobarskie śniadanie (z płynną godziną jego spożycia, co w porannym przyrodniczym podejściu do tematu jest dość istotnym elementem). Stylowy wystrój Dworu jak i jego pokoi (wszystkie z łazienkami i TV), jest również bardzo na plus (no chyba, że ktoś po prostu tego typu staroszlacheckich wnętrz najzwyczajniej w świecie nie lubi). Atutem jest restauracja na miejscu oferująca posiłki w formie obiadu, kolacji i deserów. Obsługa miła. Dobarz to także, a może przede wszystkim bliskość dwóch szlaków – słynny w opisie już Barwik, ale także polecany zimą, atrakcyjny i niewymagający niebieski szlak leśny. Na oba możemy ruszyć pieszo lub w przypadku Barwik-a, 1 km podjechać autem by skrócić dystans do wyjścia na biebrzańskie torfowiska. W okolicy 3 wieże widokowe – na szlaku Barwik – ok 4 km od dworu, w Gugnach ok 2,5km od dworu (możemy podjechać autem w okolice 500m od wieży) oraz trzecia z widokiem na bagno Ławki – zlokalizowana tuż przy Carskiej Drodze – około 8 kilometrów od dworu. To naprawdę świetne miejsce wypadowe w dolny basem Biebrzy lub ....szczególne jesienią na grzyby (okoliczne lasy). Dwór posiada oferty zorganizowania dodatkowych atrakcji, jak wycieczka z przewodnikiem czy zimowy kulig. Organizuje także pobyty świąteczne (Boże Narodzenie i Wielkanoc)
Przy całym swoim zachwycie tym miejscem, nie byłbym do końca szczery, jeśli nie zaakcentowałbym jednego Dobarskiego minusiku. Nie piszę tego z przesadnym przekąsem, ale zdarza się to nader częściej niż rzekłbym rzadko, iż na kulinarne, złożone z karty dań zamówienie usłyszymy odpowiedź iż... już czegoś nie ma. Od razu w miejscu tym sprostuję, iż głodni z restauracji nie wyjdziemy, bowiem z pewnością zamienimy zamówienie na coś innego – czytaj, dostępnego. Chcę wierzyć, że niezbyt rozbudowana karta dań to troska o konsumenta przejawiająca się dbałością o jakość tego co jest – nie sztuka bowiem mieć w menu i na „stanie” wiele różnych produktów/dań, które zamawiane od przypadku do przypadku tracą swoje właściwości. Sztuką jest, by te kilka pozycji, które jednak są oferowane, były gwarancją jakości i świeżości, jakie ze sobą niosą. Wierzę, także, że pewne problemy w tej materii to nie efekt niedociągnięć organizacyjnych, na które generalnie złego słowa rzec nie mogę.
Przypomnę jeszcze to, o czym już pisałem. Dobarz to na tyle popularne w ścisłym wiosennym okresie miejsce, że rezerwacje noclegów dobrze jest zrobić z pewnym wyprzedzeniem. Bywa tak, że próba znalezienia wolnego terminu na przełom kwietnia i maja, gdzieś w okolicach stycznia czy lutego, może skończyć się już wówczas niepowodzeniem. Warto jednak próbować, bo czasem dni w środku tygodnia mogą być mniej obłożone. Innym problemem może być okres jesienny- szczególnie wrzesień- kiedy we Dworze mogą być organizowane wesela. Wówczas dostępność osób z zewnątrz w taki weekend jest niemożliwa lub ograniczona, o czym stosownie wcześniej jesteśmy informowani na stronie internetowej dworu:



- Leśniczówka Biebrzańska. Zlokalizowana również w miejscowości Dobarz, 100 metrów od dworu, tuż przy ścianie lasu. Jest to oryginalna XIX w budowla, odrestaurowana i przeprojektowana wewnątrz na potrzeby bazy turystycznej. Posiada w swojej ofercie niespełna 10 pokoików z łazienkami (dwu, trzy osobowych) w przystępnych cenach (70zł dobo/osoba w ścisłym sezonie i 50 zł poza nim). Całość w środku wykończona świeżo pachnącą sosnową boazerią. Leśniczówka w zasadzie prosperuje przez cały sezon, z tym ze właściciel jest osobą dojeżdżającą, więc pobyt trzeba wcześniej uzgodnić. Czasem przy pełnym obłożeniu jest na miejscu oferując wówczas dodatkowo płatne posiłki. W innym bowiem razie, jesteśmy zdani na przygotowanie ich we własnym zakresie, mając do dyspozycji niewielką wspólną lodówkę, oraz salon ze stołem i kominkiem (oraz TV). Tu znajdziemy podstawowe sztućce i czajnik elektryczny. Nie określiłbym warunków na przyrządzanie posiłków jako bardzo dobre, ale wyjściem z sytuacji, z którego nocując w leśniczówce zawsze korzystam, jest stołowanie się we Dworze (przy czym uwaga na weekendy weselne). Dostępność przyrody jak powyżej ( Dwór Dobarz)


- Gugny. Znajdziemy tu bodaj dwa niewielkie gospodarstwa agroturystyczne. Osobiście nie korzystałem z tego miejsca nigdy, jednakże znam kilka osób które, pobyt „ u Wilczków” bardzo sobie chwaliły. Dostępność przyrodnicza podobna jak powyżej, z tym że bliskość do wieży widokowej i szlaku w Gugnach wręcz symboliczna ( ok 500m)

http://www.gugny.wirtualnabiebrza.pl/






- Bartlowizna. Goniądz. Jest to zupełnie inna oferta. To spory kompleks, typowo hotelowy. Pokoje drogie (poziom cen wyższy niż w Dobarzu) w iście hotelowym standardzie. Lokalizacja tuż nad rzeką, nieco na uboczu Goniądzkiego rynku. Posiada bardzo ciekawą ofertę kulinarną (restauracja prosperująca także dla gości z zewnątrz) oraz szereg atrakcji typu kajaki, rowery, sauna, wycieczki itp, itd. Dostęp do ciekawych Biebrzańskich terenów słaby – raczej typowe miejsce noclegowe i wypadowe na dalsze trasy. Osobiście traktuje tę bazę jako ostateczność jeśli chodzi o nocleg i jako punkt obowiązkowy (jeśli tylko akurat zgodny czasowo z trasą mojej wyprawy) jeśli chodzi o obiad.


- Szorcówka. Miejscowość Dawidowizna. Małe, rodzinne gospodarstwo agroturystyczne, zlokalizowane na nieco wznoszącym się brzegu rzeki. Kilka pokoi do wynajęcia. Czysto, schludnie, przytulnie. Niewielkie podwórko opadające lekko w dół, w kierunku do Biebrzy (150m). Gospodarz też pasjonujący się przyrodą. Pokoje z łazienkami bodaj 60zł za dobo/osobę (przynajmniej tak było kiedyś). Raczej też miejsce wypadowe, ze względu na odległości do Biebrzańskich „klasyków” – dobre, szczególnie w kierunku na Dolistowskie łąki.


- Mamucia Dolina. Miejscowość Szostaki. Jedno z tych, które widziałem - nie spałem (ale z pewnością mógłbym). Gospodarstwo agroturystyczne na zachodnim brzegu rzeki, w okolicy Burzyna. Kilka wieloosobowych drewnianych domków, całkiem stylowo wykonanych. Miejsce szczególnie godne polecenia w okresie wiosennej intensywności ptactwa. Bliskość nadbiebrzańskich łąk ( 150m, po skarpie w dół), opanowanych przez bataliony, rycyki, rybitwy, brodźce, mewki. Szczególnie polecane nieco większym „fanatykom” ptactwa – to przysłowiowy rzut beretem, aby rozstawić ptasią czatownię i oczekiwać na ten jedyny kadr. Ciekawe także wędkarsko miejsca


Oprócz powyższych, kwatery znajdziemy także w miejscowościach Sulin (w widłach Narwi i Biebrzy, http://www.carskitrakt.pl/ ), Brzostowie (zachodni brzeg dolnej Biebrzy), Olszowej Drodze (wschodni brzeg basenu dolnego, http://www.ebiebrza.pl/ ). Kilka kwater oferuje Wroceń (http://www.dolinabiebrzy.pl/), jak również okrzyknięte biebrzańską sławą Dolistowo Stare (i nowe) - http://nadbiebrza.eu/ ,http://www.biebrzanskieeldorado.net.pl/ ,http://agroturystykabiebrza.pl/ . Obie te miejscowości to środkowy basen Biebrzy - kwatery ze względu na bliskość dolistowskich łąk, szczególnie polecane dla ptasiarzy.

Podczas weekendowej wyprawy, posiłki w ciągu dnia (obiad w tzw. przelocie) możemy spożyć właśnie w miejscowości Ruś (Bar u Dany), w Bartlowiźnie czy właśnie w Dobarzu. Są to miejsca na tyle rozstrzelone między sobą co do odległości, że z pewnością zahaczenie o któreś z nich wypadnie nam w odpowiednim momencie dnia.

Tak więc to by chyba byłoby na tyle jeśli chodzi o moją Biebrzę na początek. Wierzę,  że tak przedstawiony temat, będzie przyczynkiem do tego, aby prawdziwi miłośnicy przyrody, którzy jeszcze Biebrzy nie poznali, zjawili się tu niebawem. Życzę owocnych przyrodniczych wrażeń !!!

Z pozdrowieniem

Wozik77

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz