I kiedy pierwsze przedwiosenne dni czarują powietrze, a przestrzeń woła Cię przez sen całą swoją mocą, to oczyma wyobraźni widzisz swoją Ukochaną Rzekę, wijącą się gdzieś TAM, pośród rozległych Nadbiebrzańskich łąk. Słyszysz Jej wołanie. Czujesz, że cała Dolina „cierpi” na brak wody, że rozlewisk nie ma. Bywając TAM często, wiesz jaki widok zastaniesz. Spodziewasz się tego, a jednak……
A jednak masz nadzieję, że to tylko
złudzenie i że będzie … względnie dobrze.
Lecz nie jest…
Już na Grobli pod Grądami Woniecko
to widać, słychać i czuć. A raczej NIE widać, NIE słychać i NIE czuć. Rów po
lewej prawie nie ma wody. Szutrówka sucha jak pieprz, a po okolicy biegają
zające. Dziwne. Widzisz je tu pierwszy raz. Dlaczego nie było ich nigdy
wcześniej? Aha, no tak. Przecież tu zawsze była woda w marcu. A dziś?
Jeszcze temperatura zimowa. Szron
na drzewach, ale przez szybę auta już grzeje mocno. Jak nigdy dojeżdżasz do
mostu, a nim do Bronowa. I dalej na
Wiznę. Mijana po prawej Narew - w
korycie. Sucho.
Ze Strękowej Góry smutny widok.
Nadrzeczne okolice ciche, a błękit tak pięknie przyozdabiający wszystko wokoło
dziś jest tylko wspomnieniem.
Rytualne śniadanie w Barze u Dany
przywraca Ci uśmiech. Tym razem naleśniki z serem. Przepyszne!!! I uśmiechnięty
Pan Paweł, który dziś (8 Marca) wręcza przygodnym klientkom kwiatek. Szacun
Panie Pawle. Takimi gestami tworzy Pan atmosferę tego miejsca!
Na chwilę uciekasz kilka
kilometrów na zachód. Szukasz gęsich stad gdzieś na polach. Nie ma. Jest za to
tablica Jedwabne. Postanawiasz odszukać
miejsce tej straszliwej plamy na ludzkim sumieniu, tamtych odległych,
wojennych lat.
I znów Biebrzańska kotlina.
Burzyn. Niezwykle smutny widok. Tu zawsze nie było widać Twojej Rzeki, bo ……. znikała
w bezkresnym jeziorze błękitnej po horyzont wody. Dziś prawie jej nie widzisz,
bo ledwo wije się pośród trzcinowych burt. Szok. Śledząc doniesienia, na gęsi
gwar nie liczyłeś, ale nadziei trochę w Tobie było. Coś ją zabija. To ten widok
suchych łąk. To też powoli staje się normą, iż przeloty tak się już rozciągają
w czasie, że kulminacyjny moment się rozmywa i nie jest łatwym, by móc
podziwiać to piękno.
Brzostowo – nawet nie
komentujesz. Ptasia mekka tej części Biebrzy. Dziś krowy nie musiałyby
przepływać na drugą stronę, bo swobodnie przeszłyby ledwo zanurzając brzuchy.
Tu słychać trochę odległego gęgania. Ptaki siedzą jakby zdezorientowane na
suchym drugim brzegu, który to nie powinien być łąką w początkach marca….
Mścichy, Biały Grąd. Auta pod
samą wieżą, do której i w woderach nie dane Ci było się dostać w poprzednich i
coraz bardziej odległych już latach. A dziś?. Pogoda piękna, ciepło – w zasadzie
można iść…. w kapciach, bo … żadnej kałuży na grobli nie ma. Tu za to, gdzieś
za rzeką są gęsi. Podrywają się od czasu do czasu – czy to za sprawą krążących
bielików czy też … spacerowiczów, którzy hen gdzieś daleko wzdłuż koryta,
podążają jak nigdy o tej porze.
Przyrodniczy dramat. Osobisty
szok.
W ciszy i zamyśleniu jedziesz
wyżej. Goniądz, Dawidowizna, Wroceń i w końcu Dolistowo. Tam na szczęście symbolika
miejsc wciąż niezmienna. Przystajesz na trochę, by jej dotknąć. Uśmiechasz się
wspominając. Rozmawiasz z Biebrzą.
Za mostem zmiany, zmiany, zmiany.
Nowa budowla. 300metrowa kładka i wieża widokowa na bagna. Póki co widok prac
budowlanych szpeci okolicę, ale jak łąki pokryją odsypany czarnoziem bujną
zielenią traw, to całość wtopi się w otoczenie dając radość podziwiania tym,
którzy tak jak Ty przed laty, pierwszy raz zawitają tu kiedyś. Tylko czy będzie
po co? Wciąż wierzysz, że tak. Że Twoja Rzeka sobie poradzi. Czy zaklinasz
rzeczywistość…?
Wracasz na południe. Carską.
Sosnowy piękny las. Termometr wskazuje 18st. Świat zwariował. Pamiętasz jak
śnieżne zadymki w kwietniu były tu normą, o majówce przy zaledwie 5-6st nie
wspominając? A dziś. Głos pogodynki w radiu i niezrozumiały dla Ciebie zachwyt
nad ciepłym początkiem marca. O zgrozo, doprawdy? Toż to nie południe Europy.
Biłbyś na alarm, a nie chwalił ten stan rzeczy.
Dobarz. Oaza pośród rozległych
przestrzeni. Dziś jakoś szczególnie sentymentalna. I wciąż Magiczna. To, co wyczuwasz
w jego wnętrzu nie jesteś w stanie nazwać. Złudnie myślisz, że to zapach
kwiatków z okazji Dnia Kobiet ozdabiających każdy stolik. A może to aromat polędwiczek
wołowych w przepysznym sosie, których zapach z Twojego talerza wychwytuje Twój
po-covidowy nos? Tak. Aura Dobarza, to mieszanka tego wszystkiego. Dziś tylko
obiad, ale i kolejne wspomnienie, które zabierzesz ze sobą.
Jedziesz dalej. Olsy. Te po
prawej i po lewej. Ni grama wody. Mostek nad strugą….. której nie ma.
Wieża widokowa. Widok na Bagno
Ławki. Tam przysiadasz na ławeczce. Kontemplujesz. Bekasów nie słychać. Może
jeszcze nie ma, ale czy będą…?
No dobrze. Skoro już świecisz
słoneczko, to tak. Ogrzej mnie i …… moje serce.
Przenosisz się na Długą Lukę.
Masz sporo szczęścia, bo na parę chwil warkot aut cichnie i nawet jesteś przez
kwadrans w samotności. W tej kojącej ciszy, w zamyśleniu nad tym wszystkim.
Słońce kładzie się coraz niżej, zmienia barwę na nasycony pomarańcz. I wtedy,
tuż za kładką, z trzcin naprzeciwko wychodzi biebrzański symbol. Łoś. Znaczy
Łona.
To dopełnienie twojej dużej
Biebrzańskiej pętli. Potrzebowałeś ją dziś przebyć i mimo, że częściowo była
gorzka, to jednak jej urok wciąż jest, wciąż sprawia, że jesteś gotów w czerni
nocy mknąć drogą na PLN-WSCH.
Na koniec niezwykle sympatyczna
rozmowa z „Wnaturzonymi” - Panią Małgosią Górską i Góralem. Wszyscy razem
mówimy tym samym głosem. Głosem przejęcia, co do dalszych losów Biebrzańskich
Bagien. Nie. Nie głosem „eko-oszołomów”, jak to wielokrotnie jest przedstawiane
w przestrzeniach medialnych, jeśli ktoś raczy podnosić argumenty ilustrujące
pewne zjawiska. To głos ludzi rozumiejących zależności przyrodnicze i wpływ
oraz skutki wielu procesów, z których jako ludzie, nie ze wszystkich, możemy
być do końca dumni.
Pora wracać, ale nie martw się
moja Rzeko. Zapewne niedługo znów usłyszę Twój głos, który mnie do Ciebie
przyciągnie, bym osobiście się przekonał co u Ciebie słychać…
Z przyrodniczym pozdrowieniem
Duch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz