Przełom listopada i grudnia to czas, w którym częściej zawieszam aparat na przysłowiowym kołku. Nie stronię jednak od leśnych wypadów, mając czasami możliwość spojrzenia na własne leśne szwendanie, z nieco innej perspektywy.
Wszechobecne szaro-burości
skłaniają do spowolnienia, uspokojenia myśli czy czasem wręcz zadumy. Mam
wówczas okazję przystanąć gdzieś pośród drzew, pomyśleć, odnaleźć na nowo gubiony
niekiedy balans między tym, co w życiu powszechne, pozornie konieczne czy
wydające się niezbędne, a tym co faktycznie ważne i istotne. Ważne dla otoczenia,
w którym żyję, ale i ważne dla mnie samego. Oblicza tego stanu ducha są w tym
okresie rożne, ale zawsze na końcu powinny dać zdefiniować się słowem – ZA-DO-WO-LE-NIE.
Dźwięk smsa oznajmił nadchodzącą wiadomość. Brzmiała krótko i treściwie. „Daj znać, kiedy możesz pogadać – jest szybki temat do ogarnięcia”. Informacja była wzbogacona zdjęciem, które jednoznacznie wskazywało na ludzką głupotę, z jaką znów musieliśmy zderzyć się tej jesieni.
No właśnie. Moment był o tyle istotny, że pomału mogliśmy mówić o zaczątkach meteorologicznej
zimy. Temperatury od dobrych dwóch tygodni oscylowały już nieco tylko powyżej
zera, a w ostatnich dniach zaczęło nawet prószyć śniegiem.
Kontakt z Mariuszem doprecyzował mi spodziewane zadanie. Ponownie okazało się, że „miłośnicy niebotycznych skarbów” zdewastowali drzwi wejściowe do nietoperzowej, zimowej noclegowni.
Działać trzeba
było szybko, więc zaraz tego samego dnia wieczorem udaliśmy się na oględziny, w
celu określenia zakresu pracy. Niedogodnością oczywiście były „egipskie
ciemności”, ale wiejący przenikliwie zimny wiatr, szum lasu oraz prószący w
świetle latarek śnieg nadawały niezwykłości temu wszystkiemu od samego
początku. W końcu idea była słuszna a cel główny jeden – szybka naprawa
zniszczonych drzwi i zabezpieczenie piwnicy przed nadmiernym wychłodzeniem, co
niekorzystnie mogło wpłynąć na zamieszkałych już w niej siedmiu lokatorów.
W dzień światowego wolontariatu, piątego grudnia, ochoczo zabraliśmy się do pracy na miejscu. Drzwi ogólnie były w dobrym stanie. Nie były ruszone nadmiernie zębem czasu, dlatego też zdemontowaliśmy skobel i usunęliśmy tylko uszkodzone deski.
Ich miejsce zajęły nowe, które skrupulatnie przymocowaliśmy do poprzeczek. Dodaliśmy też listwę wzmacniającą, której to właśnie brak według nas spowodował, że komuś w ogóle zakiełkowała myśl, żeby się z tymi drzwiami mocować. Teraz konstrukcja nabrała dodatkowej sztywności.
Oczywiście na koniec wymienione części zabezpieczyliśmy przed
wpływem warunków atmosferycznych nadając im lekko kasztanową barwę, a na drzwiach
ponownie zawisła mała tabliczka informacyjna z napisem „Zimowisko nietoperzy –
pożytecznych ssaków”.
Opuszczając to miejsce, znów moje
myśli pobiegły do odległych czasów, do tego wiejskiego obejścia, którego
częścią była ta piwnica. Do tej zagrody zamieszkałej przez puszczańskich ludzi,
być może z gruntu szlachetnych, poczciwych i w pocie czoła pracujących na swój
byt. Odjeżdżając nasunęło mi się pytanie. W ilu dziś ludzkich głowach, zwrot na
tabliczce „PROSZĘ USZANUJ TO MIEJSCE”, kompletnie nic już nie znaczy…..
Z poważaniem
Wozik77
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz