Z
nazwą Biebrza spotkałem się wiele lat temu, kiedy czytając czasopismo Wędkarz
Polski opisywano Ją jako swojego rodzaju wędkarskie eldorado. Mocno akcentowano Jej dzikość, pierwotność, a czasem wręcz niedostępność. Cechy
te zawsze działały na moją wyobraźnię, to też po jakimś czasie znów temat
Biebrzy ponownie zakiełkował w mojej głowie.
Tym
razem postanowiłem nieco bardziej zgłębić temat i w ten sposób, natknąłem się
na publikacje braci Kłosowskich ( „Ptaki Biebrzańskich bagien”, ”Biebrza-ptasi
raj” ), Jana Walencika („ Dolina nieujarzmionej rzeki” ) czy Wiktora Wołkowa
(„Biebrza”). Chłonąłem całą swoją przyrodniczą duszą to, co na kartach tych
przepięknych albumów, w zastygłych na chwilę kadrach zatrzymali ich autorzy. Bijąca
ze zdjęć dziewiczość terenów, bogactwo fauny i flory wręcz powalały mnie swoim
pięknem, a że był to zimowy czas, dodatkowo tęsknota do kolejnej wiosny robiła
swoje. Szczególne wrażenie zrobił na mnie wspomniany Pan Wołkow, którego
stoicki spokój, z jakim opowiadał o Biebrzy i Podlasiu, powodował szczerą wiarę
w to, że jest to kraina żyjąca swoim rytmem, dużo wolniejszym niż pędzący
wokoło mnie świat. Rytmem zgodnym z corocznymi wezbraniami rzeki, rytmem zgodnym
z przyrodą i w dużej mierze tej przyrodzie podporządkowanym. Niczym nabrzmiały wierzbowy pączek w marcu, wzbierała we mnie chęć zobaczenia tego świata na
własne oczy.
I
właśnie wtedy, zaplanowałem swoją pierwszą wiosenną wizytę nad Biebrzą. Z
perspektywy czasu mogę tylko dodać, iż cholernie żałuję, że Biebrzę odkryłem
tak późno, czego wyraz daje mi czasem moja świadomość i wyrzuty sumienia
„straconego” nieco czasu, tych wiosen, zim czy jesieni lat wcześniejszych…..
Myślę,
że ogromną rolę w tym, iż bagna Biebrzańskie wciągnęły mnie bez reszty,
odegrało miejsce, jakie wybrałem wówczas na bazę wypadową. Był to Dwór Dobarz –
umiejscowiony w samym sercu basenu dolnego, oddalony od najbliższych osad
ludzkich o wiele kilometrów, dwór, który był i jest do dziś oazą spokoju, tętniącej
atmosfery skupionej wokół tutejszej przyrody i wszystkiego, co z nią związane.
Zawsze wypełniony ludźmi z podobnymi zainteresowaniami przyrodniczymi, dający
gwarancje wypoczynku i naładowania swoich „akumulatorów” wszystkim tym, którzy
świadomie wiedzą, gdzie i po co przyjechali. Tym wszystkim, którym nie straszne
są roje komarów czy gzów, którzy czerpią przyjemność z przebrnięcia błotnistego
szlaku, by w końcu dotrzeć do wieży widokowej i podziwiać bezkres podmokłych
Biebrzańskich łąk. Ludziom, którym obcowanie z Przyrodą daje coś więcej, dodaje
im czegoś do sensu życia.
Tamten pierwszy pobyt ustawił już na dobre mój azymut przyrodniczych wędrówek na północny-wschód i to nie tylko tych wiosennych, ale także jesiennych czy zimowych. W pozytywną atmosferę tych wyjazdów z powodzeniem wciągałem Żonę czy Brata, a ziarnko bycia biebrzniętym zasiałem też w kilku innych życzliwych mi duszach.
Tamten pierwszy pobyt ustawił już na dobre mój azymut przyrodniczych wędrówek na północny-wschód i to nie tylko tych wiosennych, ale także jesiennych czy zimowych. W pozytywną atmosferę tych wyjazdów z powodzeniem wciągałem Żonę czy Brata, a ziarnko bycia biebrzniętym zasiałem też w kilku innych życzliwych mi duszach.
Tak
– jak to zwykło mówić się o tych, których bagna wciągnęły – stałem się
Biebrzniętym!!!
I właśnie
wtedy, kiedy tego, co dawała mi Biebrza i za czym tęskniłem, zaczęło brakować
mi na co dzień, odkryłem na nowo Puszczę Kampinoską. Puszczę, którą z racji
rodzinnych korzeni znałem dość dobrze, która jednak dopiero teraz po wielu
latach zaczęła odkrywać przede mną swoje skrywane tajemnice. Myślę, że to także zasługa
Biebrzy i płynącej z niej świadomości przyrodniczej. To właśnie teraz zacząłem
chodzić po „kampinosie” innymi ścieżkami, docierać do miejsc bardziej
odludnych. Wcześniej nie sądziłem nawet, a wręcz wydawało mi się to nie
możliwe, że w niewielkiej odległości od 2 milionowego miasta mogą czekać na
mnie tak nietuzinkowe spotkania z Przyrodą. W jednym tylko sezonie zobaczyłem
tu więcej niż przez całą swoją puszczańską przeszłość.
Z pozdrowieniem
Wozik77
Fajna stronka, z której czuć prawdziwie przyrodniczą duszę - będę śledzić Twoje przyrodnicze eskapady i z chęcią oglądał zdjęcia
OdpowiedzUsuńDarek
Witam Piotrze, wreszcie udało mi się znaleźć trochę czasu aby zajrzeć na twój blog. Fajne zdjęcia i komentarze też trafne i fajnie opisujesz swoje przeżycia w relacjach z przyrodą. Dalszych sukcesów foto-łowieckich, może się gdzieś razem wybierzemy, ale ciągle mało czasu na wszystko, ale we dwóch to będzie łatwiej i spewnością trszkę taniej i ciekawiej, pozdrawiam Adam. Może się znowu spotkamy w puszczy darz bór.
OdpowiedzUsuńNo wreszcie trafiłem tu i ja. Piotrek prowadź to dalej, a ja będę czytał i być może podążał Twoimi biebrzańskimi szlakami. Na razie po pobycie w Bieszczadach znowu odżyła moja miłość do tamtych miejsc i SANU. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń