06 listopada 2021

Satysfakcja .....

 


„Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las…”. Życie ludzkie przemija, za to świat przyrody jest w zasadzie trwały i niezmienny, o ile nie dotykają go nadmiernie ci, którzy uzurpują sobie prawo do jego poprawiania.

 

Przez wiele lat, w miarę bezinwazyjnie „korzystałem” i ja ze świata przyrody. Przemierzałem szlaki, podglądałem zwierzęta, czerpałem niesamowite wrażenia, jakie dawały mi te wszystkie leśne spotkania. Pochłaniałem swoją duszą to co piękne, to co przyroda chciała mi pokazać. Ostatnio coraz częściej jednak stawiałem sobie pytanie, czy jest coś w miarę wymiernego, czym mogę się zrewanżować  tym „moim” miejscom, w których bywam? Temu wycinkowi „mojego” małego świata? Odwdzięczyć się w jakiś sposób, za te wszystkie cudowne chwile, jakie dane było mi przeżyć?

Nadarzyła się okazja. Pod koniec października będąc na jednej z wypraw, wraz z Mariuszem natknęliśmy się na zdewastowaną starą piwniczkę, będącą pozostałością po jednej z puszczańskich osad, wykupionych w tym miejscu przez Kampinoski Park Narodowy. 




Od lat za sprawą specjalnego programu ochrony nietoperzy, KPN rękami swoich pracowników, adaptuje tego typu stare budowle na zimowe schronienia dla tych właśnie zwierząt. Na tym polu może pochwalić się już sporym sukcesem. Pomysł ten przypadł tym ssakom wyraźnie do gustu i z roku na rok coraz liczniej zasiedlają one przygotowane dla nich zimowiska. Listopad to właśnie czas, kiedy nietoperze zlatują do takich ziemianek i nie niepokojone przez nikogo, mają szansę zapaść w zimowy sen, by z nowym sezonem móc znowu szybować po kampinoskim nocnym niebie.

Zachodziliśmy w głowę, kto i jakich „skarbów” szukał w starej, dawno zapomnianej przez czas piwnicy, że zadał sobie tyle trudu, aby rozwalić wejściowe drzwi i dostać się do środka. Nie znaleźliśmy odpowiedzi, ale życie poniekąd znalazło ją za nas. Piwnica ta, stała się dobrym miejscem do wyrzucania tu śmieci ( o zgrozo wciąż obecnej w tych stronach mentalności) - czy to przywożonych specjalnie „do lasu”, czy też będących pozostałością egzystencji jednego z ostatnich mieszkańców tej okolicy, jaki do nie dawna jeszcze pomieszkiwał w zlokalizowanym tuż obok drewnianym letniaku, z przyklejoną do niego pochyloną szopą. Czego tam nie było? O standardowych puszkach czy butelkach nie ma nawet co wspominać. Plastykowe butelki, zawilgocone kartony, zbutwiałe stare szmaty. Całości dopełniały większe gabaryty, wśród których były stara przerdzewiała na wskroś zamrażarka czy spróchniały tapczan. Chyba będąc nawet nietoperzem, nie poleciłbym swoim pobratymcom takiego lokum ! Uprzejmie bym za nie podziękował i poleciał gdzieś dalej.

Od razu zrodziła się w nas chęć przywrócenia tego miejsca do stanu jego pierwotnego przeznaczenia. Miało to o tyle większy sens, że w piwniczce nadał wisiały podwieszone pod sufitem cegły „dziurawki” czy jutowy worek na ścianie – czyli część mini infrastruktury przeznaczonej właśnie dla tych ssaków.

Czas naglił. Chcieliśmy zdążyć przed okresem zasiedleńczym tak, aby ten nasz mały wkład w tutejszy świat przyrody miał wymierny efekt jeszcze w tym jesienno- zimowym sezonie.

Nastąpił szybki, miły i sprawny kontakt z pracownikiem Kampinoskiego Parku Narodowego. Po krótkich niezbędnych ustaleniach, dostaliśmy zielone światło na podjęcie odpowiednich działań. Kilka dni później zjawiliśmy się w celu dokonania dokładniejszych oględzin i wykonania pomiarów, a w kolejnym tygodniu pełni zapału zawitaliśmy już jako dwuosobowa, wolontariacka „mała ekipa remontowa”.



Zaczęliśmy oczywiście od demontażu zniszczonych drzwi, a następnie przeszliśmy do sprzątnięcia nietoperzowego M2. Według uzgodnień, wszelkie śmieci przenieśliśmy do pobliskiej szopy, która w niedalekim czasie i tak będzie elementem prac rozbiórkowo-porządkowych parku. Troszkę się nam z tym zeszło, bo faktycznie było tego sporo, ale koniec końców zostawiliśmy piwniczkę w 100% wyprzątniętą, pustą i nawet zamiecioną. 





Następnie wzięliśmy się za montaż drzwi wejściowych. Mając już pewną wiedzę techniczną, jak takie „wrota” mają wyglądać, poszło to nam dość sprawnie. 





Stanęliśmy jednak przed pewnym dylematem natury strategicznej, tj; jak ssaki te mają się dostać do swojej zimowej chaty? Tu z pomocą przyszedł nam pracownik KPN, pilotujący nasze poczynania. W niedługim czasie pojawił się na miejscu i ekspercko wskazał nam, jak sprawić, by nietoperze mogły dostać się do środka.  Teraz już poszło z górki. 





Wspólnie przykręciliśmy tabliczkę informacyjną, jaka umieszczana jest na kampinoskich piwniczkach, a dodam że jest już ich na terenie puszczy około 180. 





Na koniec drzwi tej „naszej”, zostały zabezpieczone środkiem impregnującym, dającym nadzieję na ich dłuższą trwałość, a także przybrały ciemną barwę, aby „nasze” nietoperze nie miały się czego wstydzić. Piwniczka został zamknięta i wiemy też, że co najmniej jeden lokator już w niej zamieszkał.








A my? Razem z Mariuszem poczuliśmy ogromną satysfakcję. Możemy rzec, że jadąc o poranku na miejsce, wiedzieliśmy że będziemy takową odczuwać, jednak jej poziom przerósł nasze wspólne oczekiwania. Ktoś mógłby rzec, co to takiego, jakieś tam nietoperze, nic wielkiego. Ale czy życie człowieka składa się tylko z wielkich i wzniosłych czynów? Może i my, związani z tymi miejscami przez pryzmat kampinoskich korzeni, spleceni sentymentem z tym skrawkiem puszczańskiej ziemi tworzymy czymś takim małą historię swojego świata? Świata rodzimej przyrody? Nie wiem. Każdy niech nazywa to sobie wedle swojego postrzegania. Moje jest zapewne jedno. Dało to nam satysfakcję i zadowolenie, wzmocnione sensem celu w jakim to zrobiliśmy. To daje bardzo pozytywnego kopa i wiemy jedno. Za to co daje nam puszcza, jeszcze nie raz postaramy się Jej odwdzięczyć !!!

Z puszczańskim pozdrowieniem

Wozik77

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz