Bardzo mglista aura nie zachęcała
do wypadu w knieję. Co prawda prognoza wyraźnie mówiła o bezchmurnym niebie,
ale póki co drzewa przed oknami tonęły w „mleku”. No i temperatura. Tylko 3 st.
Do tej soboty żyłem w przeświadczeniu,
że już wszystko o rykowisku słyszałem i wiele już widziałem. Bardzo się
myliłem, bo właśnie tego poranka moje postrzeganie tego mistycznego aktu
przyrody legło w gruzach…
Połowa sierpnia. Od kilku dni zaczyna mnie „nosić”. Myśl o kolejnym
zbliżającym się foto-sezonie działa nad wyraz pobudzająco. Tylko te upały. Rok
temu już można było usłyszeć odgłosy stękających łosi, za to teraz ..... kompletna
cisza.
Nie minął jeszcze tydzień od spotkania z wilkiem, kiedy to zew natury znów
zaczął przybierać na sile i kusić mnie, by wybrać się do lasu. Był 13 maja,
środek dnia.
Jeszcze 2 miesiące temu nie podejrzewałem, jak bardzo zmieni się
rzeczywistość wokół nas. Ba. Nawet w połowie marca, kiedy to wizytowałem
marcową Biebrzę rozbrzmiewającą żurawim klangorem i gęganiem tysięcy gęsi na
myśl mi nie przyszło, że pewne obrazy zostaną zarejestrowane przez mój aparat
po raz ostatni...
Pusta zupełnie szosa na Białystok jednoznacznie potwierdzała zupełnie nową,
inną rzeczywistość. Dość miałem już żółtych i czerwonych pasków w serwisach
informacyjnych, które bezdusznie bombardowały moją świadomość newsami o tym, co
się wokoło dzieje. W końcu pomyślałem stop !!!