Oczywiście idziemy groblą przez podmokłe łąki,
które już na wstępie zapewne przywitają nas żurawim klangorem. Rozglądajmy się
dobrze, bo nie wykluczone, że dane nam będzie zobaczyć ich taniec godowy –
piękny, wzniosły, urozmaicony efektownymi podrygiwaniami, podskokami. Wprost
czarujący. Przystańmy także na mijanej platformie widokowej. Wsłuchajmy się ponownie
odgłosy bekasów i powdychajmy rześkiego powietrza.
Dalej, poruszamy się groblą w osłonięciu
krzaków wikliny i łozin. Teraz, na przełomie kwietnia i maja szlak może być
miejscami podmokły, ale w zupełności wysokość kaloszy powinna wystarczyć.
Bądźmy czujni, gdyż w każdej chwili zza krzaka, może wychylić się znajoma, duża
brązowa sylwetka.
Gdzieś na nieodległym horyzoncie widać będzie
zalesiony skrawek ziemi. To niezbyt wyniosły grądzik, na którym zlokalizowana
jest właśnie wieża widokowa. Zaprowadzi nas do niej ścieżka, która wić się
będzie pośród regularnych zagłębień. To pozostałość po przeszłości –
zagłębienia te to leje po detonacji niewypałów, jakie zwożone były tu z całej
okolicy. Teren bagien był gwarantem tego, że nikt nie powołany nie zaplącze się
tu podczas wykonywania tych czynności.
Widok z samej wieży jest przepiękny. Ogromna
przestrzeń rozległych łąk nadrzecznych.
Nie braknie olbrzymich połaci trzcinowisk,
wśród których z pewnością dostrzeżemy kolejne łosie. Te, mogą podejść nawet pod
samą wieżę, ale nie tylko one mogą być obiektem naszego zainteresowania. Muszę
przyznać, iż choć mnie nie udało się to jeszcze to szlak ten może obdarować nas
spotkaniem z wilkiem lub rysiem. I uwierzcie mi, że z zasłyszanych wielu już
opowieści nie są to tu wcale takie rzadkie przypadki. Ja do tej pory musiałem
obejść się smakiem, to jest podziwianiem licznych wilczych tropów i odchodów, oraz
tego co pozostawiły po swojej kolacji.
Jak wspomniałem, okres ten jest dość trudny,
byśmy tym szlakiem mogli poruszać się dalej ( w maksymalnym jego wydaniu,
moglibyśmy dojść pętlą do miejscowości Gugny, a dalej do Dobarza). Jest to
jednak długa, wielogodzinna wycieczka i raczej polecam ją na inną porę roku –
wczesną jesień. Wówczas to z początkiem września, spokojnie pokonamy trasę w
traperkach, a celem naszym będzie podziwianie odgłosów ( i nie tylko) bukowiska
i rykowiska.
My spróbujmy może podejść jeszcze około 300
metrów do mostku na niewielkiej rzeczce – Kosódce. Tu mamy szansę spotkać
rodzinkę wydr lub coraz śmielej poczynającego sobie po okolicy bobra.
Wracamy na parking. Znów czujnie wypatrując
łosie. Każdy szelest gdzieś z boku czy też łamane gałęzie są oznaką, że coś
nadchodzi. No chyba, że odgłosy przyrody zagłuszy nam burczący żołądek, upominający
się o to, co jemu należne o tej porze. Zanim zaspokoimy jednak głód warto
spatrolować po raz kolejny Carską, w kierunku na południe. Wracamy więc na
asfalt i skręcamy w prawo. Jedziemy powoli rozglądając się na boki. Powiem Wam,
że jeśli miałbym poradzić komuś, gdzie najłatwiej spotkać łosia, wysłałbym go
właśnie na przejazd Carską szosą. To niemal 100% szansa na spotkanie z tym
zwierzęciem i to spotkaniem z bardzo bliskiej odległości.
Śniadanie. Dobarskie śniadanie. Tu nawet zdawałoby
się oklepana jajecznica ma swój niepowtarzalny, odmienny smak. Na szynce, na
maśle – jak kto woli. A ciepłe placuszki na słodko, o zestawie z tutejszych
wędlin nie wspominając…? Mniaaaammmm…
A po śniadaniu. No cóż. Myślę, że spora część
tego co do tej pory widzieliście może nakreślić Wam już Wasze preferencje.
Możecie powrócić w miejsca z wczoraj, ale ja myślę, że warto wybrać się tym
razem troszkę bardziej na północ – do środkowego basenu Biebrzy (czyli na
północ od Goniądza).
Jedziemy. Z Dobarza w prawo, szosą przez lasy.
Po 15 kilometrach przecinamy drogę Grajewo-Mońki i mkniemy dalej w stronę
Goniądza. Tym razem jednak nie skręcamy do miasteczka, a jadąc cały czas prosto
omijamy je lekko z prawej. Mijamy miejscowość Dawidowizna, Wroceń by w końcu po
około 20 kilometrach dotrzeć do drogowskazu Dolistowo 1 km. Skręcamy w lewo i
chwilę potem jesteśmy w kolejnym ciekawym i rzekłbym troszkę magicznym miejscu.
Kto chciałby przenieść się troszkę do Dolistowa sprzed lat, gorąco polecam mu
książkę Marka Syguły – „Biebrzański kłusownik”. Nie sugerujcie się tytułem –
zaręczam, że tych 140 stron tekstu i zdjęć wchłoniecie z prędkością światła.
W Dolistowie, na skromnym „rynku” skręcamy w
prawo i po około kilometrze na skrzyżowaniu w lewo. Wtedy to oczom naszym ukaże
się charakterystyczny drewniany most – stały element tego krajobrazu.
A za nim? Już tylko łąki, łąki i jeszcze raz….
Ptaki !!!!!.
Istny ptasi raj, przez który swobodnie i powoli
podążać będziemy dość twardą szutrówką. Bywa, iż droga ta poprzerywana jest
kałużami.
To efekt tego, iż prawdopodobnie jeszcze kilka
tygodni temu cała okolica była po powierzchnią wody. Wszystko wokoło
przypominało jezioro, ale teraz, gdy wody Biebrzy wróciły już do koryta, droga
umożliwia nam dostanie się na „koniec świata”. Do Kopytkowa. Zanim to nastąpi
nacieszmy oczy tym, co po bokach.
Możemy liczyć tu na wszystkie gatunki ptaków
wodno – błotnych. Rycyki, kuliki, brodźce, łęczaki, czaple siwe i białe, żurawie,
łabędzie, bociany (także te czarne), mewki, rybitwy no i oczywiście– bataliony.
Jeśli trafimy w moment to będziemy podziwiać ogromne ich stada, które niczym
jak na komendę zrywać się będą do lotu. Odgłos przelatujących stad jest
niesamowity jak również widok, zmieniających w jednej sekundzie kierunek lotu.
No i tokowisko. Godowe tańce przepięknych kolorowych samców i walki o względy
samic. To naprawdę zapierające dech w piersiach widoki.
Suniemy powoli dalej, by w końcu od koryta
rzeki, odbić szutrówką w lewo. Kierujemy się do wspomnianego Kopytkowa. Nie bez
powodu użyłem określenia „koniec świata”. Znajduje się tu bowiem gospodarstwo
agroturystyczne o podobnie brzmiącej nazwie – Dworek na końcu Świata.
Prowadzone przez sympatyczne małżeństwo, specjalizuje się w wyprawach
turystycznych po Biebrzy …. tratwą. To bardzo ciekawa forma spędzenia tu czasu,
o której można by napisać oddzielny artykuł. Dla nas, interesującą informacją
odnośnie tego miejsca jest fakt, że na terenie gospodarstwa jest duża wieża
widokowa z perspektywą na ogromne otwarte tereny podmokłych łąk, gdzieś na
horyzoncie z zaznaczoną ścianą lasu słynnego obszaru chronionego – „Czerwone
Bagno”. To tu ostały się w czasie II wojny światowej ostatnie osobniki rodzimego
łosia. To tu, zaraz potem powstała specjalna straż „łosiowa”, która miała za
zadanie nie dopuścić do wyginięcia tegoż gatunku. Udało się i stopniowo
biebrzański łoś zaczął się odradzać. Myślę, że wpatrując się lornetką w
okoliczny teren zaobserwujemy w oddali nie jednego osobnika.
Cofamy się znów w stronę Biebrzy, ale zamiast w
stronę Dolistowa skręcamy w lewo wjeżdżając na wąską nitkę asfaltowej drogi.
Doprowadzi nas ona po około 1,5 km do miejsca w którym wody Biebrzy łączą się z
kanałem Augustowskim. Możemy zatrzymać się i obejrzeć zabytkową śluzę. Gdy już
to zrobimy proponuję pojechać jeszcze kilka kilometrów dalej, by dotrzeć do
niepowtarzalnej i bardzo klimatycznej wsi – Jagłowo.
Widok z mostu ukaże tutejsze stare domostwa,
skierowane szczytem ku rzece. Ta wijąc się pośród łąk wydaje się przytulać do
wsi. To naprawdę jeden z niezmiernie sielskich obrazków.
Wracamy. Ponownie szutrówką do Dolistowa,
podziwiając ptaki. Warto jeszcze raz spojrzeć z drewnianego, dolistowskiego
mostu na łąki. To piękny widok.
Znów kierujemy się na Goniądz, mijając go z
lewej. Ponownie skrzyżujemy drogę z szosą na Mońki i ponownie wjedziemy na
Carską. Nie zmieniajmy zachowań. Wciąż bacznie obserwujmy pobocza. Miniemy
Dobarz, zapewne spoglądając na niego już z nutą nostalgii. 3 kilometry dalej
dotrzemy do skrzyżowania z drogowskazem w prawo Gugny, w lewo Trzcianne. Możemy
skręcić w prawo, by leśną drogą dotrzeć do niewielkiej osady. Jadąc cały czas
prosto (mijając zabudowania z lewej) dotrzemy do ściany olszyny. Tu proponuję
zostawić auto, na poboczu i założyć kalosze. Przed nami ciekawe doznania.
Olchowy zagajnik jest niezbyt duży i dość sprawnie powinniśmy go pokonać.
Zabawa się zaczyna chwilę potem. Przed nami bowiem łąka, a na niej w oddali
około 500 m kolejna widokowa wieża. By jednak do niej dotrzeć musimy pokonać
właśnie tę zwyczajnie wyglądającą przestrzeń. O jej niezwykłości jednak
przekonamy się już po kilku krokach. Łąka bowiem jest nasiąknięta jak gąbka i
ugina się pod naszym ciężarem niczym napompowany materac. Momentami mamy
wrażenie, jakby podłoże pod nami miało się przerwać, a my mielibyśmy wpaść w
otchłań bez dna. To bardzo dziwne uczucie, do złudzenia przypominające
„wciągające bagno”. Jest to jednak bezpieczna przeprawa, choć osób, które w tej
łące zostawiły już niejedną parę kaloszy zapewne jest wiele. Gdy jednak
odważymy się i przebrniemy ścieżkę w stronę wieży (skąd inąd dojście tu
jesienią jest zupełnie pozbawione tej ‘atrakcji” ), będziemy mogli podziwiać
kolejne przestrzenie otwartych torfowisk. Patrząc na zachód, gdzieś z prawej
powinniśmy dostrzec oznaczenia szlaku, o którym wspomniałem wcześniej – to jest
ścieżki prowadzącej tu z Barwika. Teraz sami widzicie, że o tej porze roku jej
pokonanie po takim terenie może okazać się niemożliwe.
Troszkę umorusani wracamy do auta. Znów na
szosę i w prawo. Kolejny przystanek to mini parking tuż przy leśnej drodze w
prawo. Jest to ścieżka turystyczna Grobla Honczarowska. Długość tej ścieżki to
coś około 4 km w jedną stronę. Droga wiedzie cały czas przez leśne ostępy ,
głównie podmokłe olsy, gdzie naprawdę możemy napatrzeć się z bliska jak tego
rodzaju środowisko leśne wygląda. Oczywiście spotkanie z łosiem i tu nie
powinno być żadnym zaskoczeniem, choć drogę może przebiec i dzik i lis, borsuk
czy jenot.
Szlak ten szczególnie w okresie rykowiska warty
jest polecenia – wówczas to odgłosy ryczących jeleni przyprawiają o mocne bicie
serca. Tego dostarczyć może także spotkanie z wilkiem, bowiem do takich
dochodziło tu już nie raz. Na końcu szlaku jest również niewielka wieża
widokowa z kolejną perspektywą na otwarte łąki. Ta najbliżej wieży, zwana nawet
„batalionową łąką” jest sukcesywnie wykaszana. Jest to zabieg ochronny,
chroniący tutejsze środowisko przed nadmiernym zarastaniem. Kiedyś, w czasach,
gdy użytkowano te tereny rolniczo, łąki wykaszane były cyklicznie. Teraz, kiedy
gospodarka rolnicza ustała, bez pomocy człowieka, środowisko to w szybkim dość
czasie pokryłoby się najpierw wikliną, łozami, drobną olchą a w konsekwencji brzeziną
i zwartym lasem. Wraz ze zmianami środowiskowymi zniknęłyby takie gatunki jak
owe bataliony, które jeszcze w latach dziewięćdziesiątych tokowały tu stadnie.
Wracamy. Mamy już w nogach troszkę kilometrów,
dlatego następny przystanek to wieża widokowa zlokalizowana przy samej drodze,
tuż przy bagnie zwanym „Ławki”.
To bodaj największe torfowisko otwarte dolnego
basenu Biebrzy. Warto zwrócić uwagę na fakt, że na szosie Carskiej właśnie na
tym odcinku mamy dużą szansę na spotkanie z towarzyskimi łosiami, tj osobnikami
nieco mniej bojącymi się człowieka. Co prawda nadal należy pamiętać, iż są to
dzikie zwierzęta, jednak te skubiąc gałązki tuż przy poboczu drogi zdają się
niespecjalnie przejmować obecnością turystów.
Kilometr dalej podążając Carską na południe,
dojeżdżamy do kilkusetmetrowej drewnianej kładki wychodzącej daleko w bagno. To
„Długa Luka”. Miejsce, gdzie możemy wsłuchać się w odgłos niewielkiego ptaszka
– wodniczki. Biebrzańskie bagna są miejscem przebywania około 1/3 światowej
populacji tegoż osobnika wynoszącej ok 40 tys osobników. Tu także - choć nieco
w innym terminie – można posłuchać sowy błotnej.
Powoli żegnamy się z basenem dolnym doliny
Biebrzy. Jedziemy szosą dalej na południe, wciąż jeszcze przez mocno podmokłe
olsy. W końcu zwarty las kończy się a my zbliżamy się do Narwi. Kilometr
wcześniej, przy drodze na Zajki po lewej, rozpościerają kolejne pola żółtych
kaczeńcy. Pobliska dolina Narwi to także bardzo ornitologiczny teren. Tu wciąż
jest sporo batalionów, które podziwiać możemy podążając specjalną ścieżką
dydaktyczną przygotowaną specjalnie przez Polskie Towarzystwo Ornitologiczne.
Aby do niej dotrzeć, musimy właśnie skręcić na owe Zajki i po ok 2 kilometrach,
po lewej zaparkować auto przy informacyjnych tablicach.
Mijając Narew dojeżdżamy w końcu do szosy
relacji Łomża – Białystok. Proponuję skręcić w prawo i po kilku kilometrach na
łuku drogi (przy drogowskazie na Kurpiki) skręcić w polną drogę w prawo. Droga
poprowadzi nas pod górę, na której łopoczę biało-czerwona flaga. To właśnie
Strękowa Góra, którą podziwialiśmy przez lornetkę wczoraj rano w Samborach. Z
góry tej rozpościera się widok na krętą dolinę Narwi, suto przyodzianą
starorzeczami. I tu ptactwa powinno być sporo, szczególnie w końcówce marca,
gdzie na wzniesieniach rozlewisk stadami bytują gęsi.
A my jadąc dalej na zachód w końcu dojeżdżamy
do punku „zero” – Bar u Dany – zatoczyliśmy więc koło, czyli wielką Biebrzańską
pętlę. Proponuję posilić się przed drogą powrotną, raz jeszcze spoglądając z
tarasu na rozlewiska.
Powyższe to nakreślony plan dwudniowej wizyty w
tym okresie roku, która powinna zagwarantować sporą dawkę biebrzańskich doznań.
To, czy wszystko uda Wam się tak zgodnie zgrać jak powyżej opisałem, zależy
oczywiście od Waszej dyscypliny czasowej, choć i to nie jest tego gwarancją.
Przewiduję bowiem, że co najmniej w kilku punktach możecie tak bardzo
„zapatrzeć” się na piękno otaczającej was przyrody, że stracicie poczucie
czasu.
Jak wspomniałem, opisałem przykładową, krótką
dwu dniową wyprawę nad Biebrzę na przełomie kwietnia i maja. Teraz postaram się
uzupełnić opis o kilka informacji pochodzących z innych pór roku.
Po
pierwsze przedwiośnie.
To czas intensywnych przelotów gęsi i kaczek.
Stada kilkudziesięcio-tysięczne nie należą do rzadkości. Kiedy najlepiej je
obserwować? Myślę, że optymalnym terminem jest trzecia dekada marca. Terminy w
okolicach 20-27 marca z reguły są już tymi, do których należy się przymierzyć.
Sam osobiście już od początku marca śledzę doniesienia na forach tematycznych,
gdzie z reguły rzesze zapaleńców informują o bieżącej intensywności przelotów.
Wówczas staram się jeszcze spojrzeć na pogodę, bo idealnym na taką wyprawę
byłby piękny słoneczny weekend, być może jeden z pierwszych tej wiosny
(zdecydowanie lepszy niż śnieżna zadymka).
A gdzie tych gęsich stad możemy się spodziewać?
W przelocie – wszędzie, po prostu wszędzie nad głową możemy usłyszeć i je zobaczyć.
Natomiast jeśli chcemy poobserwować jest
odpoczywające, to myślę że pierwszymi dość pewnymi miejscami mogą być pola i
łąki na zachodnim brzegu Biebrzy to jest w okolicach miejscowości Sambory, Ruś,
Rutkowskie, Burzyn. Właśnie z punktów widokowych Sambory ( wzniesienie –
grodzisko) oraz wieża widokowa Burzyn możemy liczyć na taki właśnie widok
dużych gęsich stad. W tym miejscu chciałbym także uczulić was co do jednej
rzeczy. Wiem jak dużą pokusą może być chęć poobserwowania tudzież wykonania
zdjęć z jak najbliższej odległości. W przypadku gęsi musimy uważać, aby tego
dystansu za bardzo nie skrócić. Wówczas poza tym, że spłoszymy stado i z
naszych (i innych) obserwacji wyjdą nici, to także musimy pamiętać, że ptaki te
najzwyczajniej w świecie w ten właśnie sposób odpoczywają. A mają po czym.
Wielogodzinne przeloty są niezmiernie wyczerpujące i późniejsze ciągłe
płoszenie stad, które podrywają się ponownie do lotu, dla wielu osobników może
okazać się tragiczne w skutkach. Tak więc podejdźmy do tego ze zrozumieniem i z
rozsądkiem.
Jesień
Kolejnym arcy ciekawym terminem na zwiedzenie
doliny Biebrzy jest miesiąc wrzesień. Wówczas to trwają dwa, przeplatające się
ze sobą, niezmiernie ciekawe spektakle przyrody jakimi są: bukowisko (czyli
gody łosi) oraz rykowisko (gody jeleni).
Szczególnie te drugie są spektakularne. Basowe
odgłosy - wieczorne i poranne - porykiwania byków, niosą się po wilgotnych
łąkach bardzo, bardzo daleko. Jest to swojego rodzaju coroczne misterium
przyrody, które u każdego wrażliwego na jej piękno, z pewnością spowoduje
szybsze bicie serca. Na odsłuch rykowiska namawiałbym w terminie po 15 września
– wówczas już z ogromną dozą pewności możemy spodziewać się, iż spektakl ten
będzie trwał z dużą intensywnością. Dwudniowy, weekendowy wypad powinien być w
sam raz, ale i tu (jak zawsze) namawiałbym na to, aby sobotę brzask spędzić już
na wschodnim brzegu Biebrzy – na którymś szlaku czy którejś z widokowych wież.
Szczególnie polecałbym Groblę Honczaroską i Barwik oraz wieże przy Długiej Luce
lub Gugnach. Szczęśliwcom, za utratę porannych godzin snu, być może przyroda
zrekompensuje to w postaci jeszcze jednego widoku, a mianowicie walk dostojnych
byków. Do takich dochodzi, kiedy to samce stadne, prowadzące kilka łań, są
wyzywane do walki przez byki, które dopiero aspirują do tego, by w posiadanie
takiego stada wejść. Wówczas dochodzi do wymiany spojrzeń i równoległego
marszu, w którym mierzą się ze sobą poszczególne osobniki. W przypadku, kiedy
żaden z nich nie chce odpuścić, dochodzi do regularnej przepychanki i walki na
poroże. Odgłos uderzanych o siebie tyk (tak nazywa się poszczególne poroża
jeleni), to kolejny niezwykły odgłos rykowiska.
Tę wyprawę możemy również połączyć z drugim
spektaklem o jakim wspomniałem, to jest bukowiskiem.
Odznacza się ono zgoła odmiennymi i
zdecydowanie cichszymi dźwiękami. O ile rykowisko raczej będziemy w stanie
rozpoznać samodzielnie, o tyle w przypadku bukowiska musimy dobrze wiedzieć,
jakich dźwięków szukać. Przyrównałbym je do pewnego rodzaju rytmicznego, nieco
przeciągłego postękiwania. Takie właśnie dźwięki wydają samce – byki, które
niejako wzdychają do samic. W okresie tym można spotkać przemierzające łąki dostojne
łopatacze czy badylarze (nazwy pochodzą od rodzaju poroża, jaki dane osobnik
wykształcił), które niesione sobie tylko znanym zapachem feromonów, podążają za
klempami (samica łosia). Niekiedy adoracja samicy odbywa się przez kilka
samców, tak więc spotkanie grupki łosi w tym czasie jest niezwykle częste. Na
bukowisko także wybieramy się wcześnie rano, choć i w środku dnia (co jest
znacznie rzadsze u jeleni) nasze uszy spośród odgłosów dnia, mogą wychwycić te
dźwięki. Według mnie bardzo dobrym
miejscem na podpatrzenie i posłuchanie bukowiska jest właśnie szlak Barwik.
Poranny spacer groblą w kierunku wieży widokowej (jak i dalsza marszruta na Gugny,
zdecydowanie bardziej możliwa o tej porze roku niż wiosną) powinien ubrany być
w te przyrodnicze doznania.
Wspomnieć należy także o dwóch dodatkowych
elementach. Zarówno jelenie byki jak i łosie są w tym czasie nieco oszołomione.
To efekt godowego działania feromonów i testosteronu. Przejawia się to spadkiem
ich czujności, co z perspektywy przyrodnika/obserwatora może nieść pewne
korzyści. Często widzi się jak zwierzęta te (samce) brną przez turzycowiska, łąki
czy trzcinowiska z głową lekko spuszczoną w dół. Nie rozglądają się przesadnie
na boki, a jedynie w sposób nienaruszony podążają w sobie tylko znanym kierunku.
Jesteśmy wówczas dla nich jakby nieco słabiej widoczni, przez co mamy więcej
możliwości do bliższego z nimi spotkania. Pamiętajmy jednak, aby z tym nie
przesadzić. Właśnie teraz, podczas godów, przekroczenie tej granicy może być
szczególne niebezpieczne i w ekstremalnych przypadkach może dojść z ich strony
do ataku. Mówimy o naprawdę pojedynczych przypadkach i jeśli we właściwy sposób
będziemy prowadzili obserwację, to jedynym czego doświadczymy to moc
fantastycznych wrażeń.
Gody jeleni i łosi trwają z reguły około miesiąc
- półtora (wrzesień-październik), z czego najbardziej intensywny czas to właśnie połowa września.
Bywa, iż w niektórych latach łosie swój spektakl rozpoczynają około 2 tygodni
przed jeleniami, tak więc już z ostatnimi dniami sierpnia możemy usłyszeć
pierwsze, charakterystyczne stękania. Jest zatem sporo czasu, aby zaplanować w
tym okresie jesienną wizytę (lub wizyty) nad Biebrzą. Dodam jeszcze, że
okoliczne lasy to bardzo grzybodajne tereny, tak więc wydłużenie weekendu o
dzień lub dwa, z pewnością okaże się strzałem w dziesiątkę.
Jesień to jeszcze jeden ciekawy spektakl przyrody
– jesienne przeloty gęsi i żurawi. Szczególnie te drugie są bardzo
spektakularne.
Niezwykłe zbiorowiska tych ptaków możemy spotkać
na nadbiebrzańskich łąkach (Barwik, Gugny) czy też polach po zachodniej stronie
Biebrzy – Sambory, Rutkowskie, Burzyn , Brzostowo. Przepiękny żurawi klangor
dobiegający gdzieś z góry, będzie z pewnością nieodłącznym elementem naszych
wędrówek w tym czasie.
Zima.
To również niezwykle ciekawy moment by wybrać
się właśnie tu. Przede wszystkim dlatego, że mamy szanse spotkać tu jeszcze
naprawdę fajną i śnieżna zimę, której w ostatnich latach coraz mniej w innych
częściach kraju (szczególnie w Polsce zachodniej i centralnej). Przyrodniczo
jednak, rzekłbym ze zima nad Biebrzą stoi Łosiem.
To wprost idealny moment na spotkanie z tym
zwierzęciem, do tego nie wymagający od obserwatora szczególnych starań.
Wystarczy bowiem zwykły „patrol” Carskiej by zza szyby ciepłego samochodu móc
podziwiać te piękne zwierzęta. Kontrast brązowego umaszczenia, właśnie zimą szczególnie
ułatwia nam dostrzeżenie poszczególnych osobników. Zimowy czas to moment, kiedy
łosie dawno opuściły już bagienny teren i przebywają w sosnowych zagajnikach.
Te przez wiele kilometrów ciągną się po zachodniej stronie Biebrzy, głównie od
miejscowości Dobarz w kierunku na północ, w stronę Osowca. Wg mnie każde
spacerowe wyjście w ten leśny teren, powinno być zwieńczone spotkaniem kilku co
najmniej osobników. Gorąco polecam parking przy Barwiku i leśną pętlę w okolice
wsi Budy, jak również niebieski szlak na południe od Dobarza, gdzie też
dwugodzinne leśne kółko z pewnością zaowocuje spotkaniem z łosiem.
Bliżej Osowca mamy do dyspozycji parking przy
szlaku wokół pozostałości starego fortu twierdzy Osowiec, jak również szereg
leśnych, bocznych dróg prowadzących do Olszowej drogi czy w kierunku na
Wilamówkę. Wszędzie tam mamy dużą szansę na łosia.
Spytacie mnie, dlaczego w kalejdoskopie pór
roku i tego co oferuje wówczas Biebrza, pominąłem lato? Odpowiedź jest stosunkowo
prosta. Lato tu bowiem, wydaje się najmniej interesującym okresem. Stadium
rozwoju roślinności, drzew i krzewów jest w swoim optymalnym punkcie, to też
zaobserwowanie czegokolwiek jest niezmiernie trudne (nie znaczy, że nie niemożliwe).
Do tego dochodzą elementy mniej sprzyjające – tj. duże temperatury i upał nawet
we wczesnych godzinach porannych czy roje różnego rodzaju owadów, skutecznie
uprzykrzające nam wędrówkę. Wśród tych ostatnich wiodą prym nie tylko komary, o
których wspominałem wcześniej, ale także (a może przede wszystkim) końskie muchy
czyli tzw. gzy (przez tutejszych zwane także ślepakami). Ich niezwykła
natarczywość wręcz uniemożliwia czasem spacer (o bólu po ukąszeniach nie
wspominając). Myślę, że jeśli już, to w tym okresie roku spróbujcie spłynąć Biebrzą
kajakiem. Nie spodziewajcie się może dużych doznań przyrodniczych (koryto
Biebrzy często nie wystaje poza tunele trzcinowisk, w którym przyjdzie Wam
płynąć), ale potraktujcie taki spływ typowo turystycznie.
Taką dodatkową atrakcją turystyczną, ale też
nieco odmienną formą spojrzenia na Biebrzę (i to o każdej porze roku), jest lot
balonem.
Nie jest to może najtańsza „impreza”, ale
uwierzcie mi, iż warto choć raz w życiu popatrzeć na ten biebrzański świat z
góry.
Wówczas – czy to zimą, w pełni wiosny czy w
czasie złotej jesieni – lot balonem da nam zupełnie inną z dotychczas znanych,
dawkę pięknych emocji. Spojrzenie z góry na miejsca, po których do tej pory
poruszaliśmy się pieszo, dodatkowo uzmysłowi nam ogrom biebrzańskich terenów. Z
czystym sumieniem mogę polecić Wam tę atrakcję, jak również osobiście
sprawdzoną ekipę, z którą miałem okazje taki lot wykonać. Ważne jest, aby
atrakcja taka była w pełni bezpieczna, a ta wykonywana przez Biebrza Eco Travel
jest gwarantem profesjonalizmu, z uwzględnieniem indywidualnego podejścia do
klienta.
Na koniec sprawa kwater, którą obiecałem
omówić. Jak już wspomniałem baza noclegowa ( głownie agro-turystyczna) na
Biebrzą jest dość mocno rozbudowana. Koncentruje się w kilku miejscach:
- basen środkowy – Dolistowo, Wroceń,
Dawidowizna, Goniądz
- basen dolny – Olszowa Droga, Dobarz, Gugny,
Zajki, Mońki, okolice Wizny, Burzyn, Brzostowo.
We wszystkich przypadkach możemy liczyć na
całkiem dobre warunki pobytu. Zarówno sprawa czystości obiektów jak i
spełniania indywidualnych oczekiwań klienta, to już w tej chwili standard. Małe
szanse, że wśród osób prowadzących tego typu działalność spotkamy się z jakimś
rodzajem nieżyczliwości. Wszyscy dbają o to, aby pobyt u nich był miło spędzonym
czasem i bodźcem do powrotu w to miejsce w przyszłości.
W związku z tym myślę, że kryterium warunkującym wybranie danego miejsca noclegowego jest bliskość tego co chcemy zobaczyć,
połączona z dostępnością dodatkowych atrakcji. Przy specyfice turystyki
biebrzańskiej, głownie skierowanej na dużą mobilność i wielokilometrowe
zwiedzanie, przywiązywanie się do jednej kwatery na kilka czy kilkanaście dni
nie musi być elementem istotnym. Przy opisanych powyżej dwu-trzy-czterodniowych
wyprawach, większość czasu spędzona jest w terenie, a kwatera ogranicza się
często jedynie do noclegu. Jak wspomniałem wcześniej, na tym tle wyróżniają się
wg mnie dwie lokalizacje tj; Dobarz oraz miejscowość Gugny. Usytuowanie tych
miejsc po pierwsze daje gwarancje ciszy i spokoju (są to w przeciwieństwie do
innych kwater, naprawdę dość odludne miejsca) a po drugie może być znakomitym
punktem wypadowym na dwa/trzy okoliczne szlaki. Także ich usytuowanie po środku
zachodniego brzegu Biebrzy, w połowie długości basenu dolnego sprawia, że nieco
szybciej (co o świcie ma czasem znaczenie) dotrzemy do miejsc, które chcemy zwiedzić
w okolicy. Poniżej odniosę się do kwater, z którymi miałem osobiście styczność,
zastrzegając sobie jednak prawo do być może lekko subiektywnej opinii. Jak to mówią: „Jeden lubi ogórki, a drugi
ogrodnika córki”. Wynika to z faktu, że wachlarz oczekiwań każdego z nas może
być tak odmienny, iż nie sposób zagwarantować, aby opisywane miejsca zaspokoiły
je wszystkie w 100%.
Kwatery:
- Dwór
Dobarz. Ceny noclegu (ok 180zł za pokój dwuosobowy, 110zł jedynka) raczej
mocno powyżej biebrzańskiej średniej, ale w zamian za to otrzymujemy „ducha”
niezwykłej biebrzańskiej atmosfery oraz wyśmienite dobarskie śniadanie (z
płynną godziną jego spożycia, co w porannym przyrodniczym podejściu do tematu
jest dość istotnym elementem). Stylowy wystrój Dworu jak i jego pokoi
(wszystkie z łazienkami i TV), jest również bardzo na plus (no chyba, że ktoś
po prostu tego typu staroszlacheckich wnętrz najzwyczajniej w świecie nie
lubi). Atutem jest restauracja na miejscu oferująca posiłki w formie obiadu,
kolacji i deserów. Obsługa miła. Dobarz to także, a może przede wszystkim
bliskość dwóch szlaków – słynny w opisie już Barwik, ale także polecany zimą,
atrakcyjny i niewymagający niebieski szlak leśny. Na oba możemy ruszyć pieszo
lub w przypadku Barwik-a, 1 km podjechać autem by skrócić dystans do wyjścia na
biebrzańskie torfowiska. W okolicy 3 wieże widokowe – na szlaku Barwik – ok 4
km od dworu, w Gugnach ok 2,5km od dworu (możemy podjechać autem w okolice 500m
od wieży) oraz trzecia z widokiem na bagno Ławki – zlokalizowana tuż przy
Carskiej Drodze – około 8 kilometrów od dworu. To naprawdę świetne miejsce
wypadowe w dolny basem Biebrzy lub ....szczególne jesienią na grzyby (okoliczne
lasy). Dwór posiada oferty zorganizowania dodatkowych atrakcji, jak wycieczka z
przewodnikiem czy zimowy kulig. Organizuje także pobyty świąteczne (Boże
Narodzenie i Wielkanoc)
Przy całym swoim zachwycie tym miejscem, nie
byłbym do końca szczery, jeśli nie zaakcentowałbym jednego Dobarskiego
minusiku. Nie piszę tego z przesadnym przekąsem, ale zdarza się to nader
częściej niż rzekłbym rzadko, iż na kulinarne, złożone z karty dań zamówienie
usłyszymy odpowiedź iż... już czegoś nie ma. Od razu w miejscu tym sprostuję,
iż głodni z restauracji nie wyjdziemy, bowiem z pewnością zamienimy zamówienie
na coś innego – czytaj, dostępnego. Chcę wierzyć, że niezbyt rozbudowana karta
dań to troska o konsumenta przejawiająca się dbałością o jakość tego co jest –
nie sztuka bowiem mieć w menu i na „stanie” wiele różnych produktów/dań, które
zamawiane od przypadku do przypadku tracą swoje właściwości. Sztuką jest, by te
kilka pozycji, które jednak są oferowane, były gwarancją jakości i świeżości,
jakie ze sobą niosą. Wierzę, także, że pewne problemy w tej materii to nie
efekt niedociągnięć organizacyjnych, na które generalnie złego słowa rzec nie
mogę.
Przypomnę jeszcze to, o czym już pisałem.
Dobarz to na tyle popularne w ścisłym wiosennym okresie miejsce, że rezerwacje
noclegów dobrze jest zrobić z pewnym wyprzedzeniem. Bywa tak, że próba
znalezienia wolnego terminu na przełom kwietnia i maja, gdzieś w okolicach
stycznia czy lutego, może skończyć się już wówczas niepowodzeniem. Warto jednak
próbować, bo czasem dni w środku tygodnia mogą być mniej obłożone. Innym problemem
może być okres jesienny- szczególnie wrzesień- kiedy we Dworze mogą być organizowane
wesela. Wówczas dostępność osób z zewnątrz w taki weekend jest niemożliwa lub
ograniczona, o czym stosownie wcześniej jesteśmy informowani na stronie
internetowej dworu:
- Leśniczówka
Biebrzańska. Zlokalizowana również w miejscowości Dobarz, 100 metrów od
dworu, tuż przy ścianie lasu. Jest to oryginalna XIX w budowla, odrestaurowana
i przeprojektowana wewnątrz na potrzeby bazy turystycznej. Posiada w swojej
ofercie niespełna 10 pokoików z łazienkami (dwu, trzy osobowych) w przystępnych
cenach (70zł dobo/osoba w ścisłym sezonie i 50 zł poza nim). Całość w środku
wykończona świeżo pachnącą sosnową boazerią. Leśniczówka w zasadzie prosperuje
przez cały sezon, z tym ze właściciel jest osobą dojeżdżającą, więc pobyt
trzeba wcześniej uzgodnić. Czasem przy pełnym obłożeniu jest na miejscu
oferując wówczas dodatkowo płatne posiłki. W innym bowiem razie, jesteśmy zdani
na przygotowanie ich we własnym zakresie, mając do dyspozycji niewielką wspólną
lodówkę, oraz salon ze stołem i kominkiem (oraz TV). Tu znajdziemy podstawowe
sztućce i czajnik elektryczny. Nie określiłbym warunków na przyrządzanie
posiłków jako bardzo dobre, ale wyjściem z sytuacji, z którego nocując w
leśniczówce zawsze korzystam, jest stołowanie się we Dworze (przy czym uwaga na
weekendy weselne). Dostępność przyrody jak powyżej ( Dwór Dobarz)
- Gugny.
Znajdziemy tu bodaj dwa niewielkie gospodarstwa agroturystyczne. Osobiście nie
korzystałem z tego miejsca nigdy, jednakże znam kilka osób które, pobyt „ u
Wilczków” bardzo sobie chwaliły. Dostępność przyrodnicza podobna jak powyżej, z
tym że bliskość do wieży widokowej i szlaku w Gugnach wręcz symboliczna ( ok
500m)
* http://www.gugny.wirtualnabiebrza.pl/
-
Bartlowizna. Goniądz. Jest to zupełnie inna oferta. To spory kompleks,
typowo hotelowy. Pokoje drogie (poziom cen wyższy niż w Dobarzu) w iście
hotelowym standardzie. Lokalizacja tuż nad rzeką, nieco na uboczu Goniądzkiego
rynku. Posiada bardzo ciekawą ofertę kulinarną (restauracja prosperująca także
dla gości z zewnątrz) oraz szereg atrakcji typu kajaki, rowery, sauna,
wycieczki itp, itd. Dostęp do ciekawych Biebrzańskich terenów słaby – raczej
typowe miejsce noclegowe i wypadowe na dalsze trasy. Osobiście traktuje tę bazę
jako ostateczność jeśli chodzi o nocleg i jako punkt obowiązkowy (jeśli tylko
akurat zgodny czasowo z trasą mojej wyprawy) jeśli chodzi o obiad.
- Szorcówka.
Miejscowość Dawidowizna. Małe, rodzinne gospodarstwo agroturystyczne,
zlokalizowane na nieco wznoszącym się brzegu rzeki. Kilka pokoi do wynajęcia.
Czysto, schludnie, przytulnie. Niewielkie podwórko opadające lekko w dół, w
kierunku do Biebrzy (150m). Gospodarz też pasjonujący się przyrodą. Pokoje z
łazienkami bodaj 60zł za dobo/osobę (przynajmniej tak było kiedyś). Raczej też
miejsce wypadowe, ze względu na odległości do Biebrzańskich „klasyków” – dobre,
szczególnie w kierunku na Dolistowskie łąki.
- Mamucia
Dolina. Miejscowość Szostaki. Jedno z tych, które widziałem - nie spałem
(ale z pewnością mógłbym). Gospodarstwo agroturystyczne na zachodnim brzegu
rzeki, w okolicy Burzyna. Kilka wieloosobowych drewnianych domków, całkiem
stylowo wykonanych. Miejsce szczególnie godne polecenia w okresie wiosennej
intensywności ptactwa. Bliskość nadbiebrzańskich łąk ( 150m, po skarpie w dół),
opanowanych przez bataliony, rycyki, rybitwy, brodźce, mewki. Szczególnie
polecane nieco większym „fanatykom” ptactwa – to przysłowiowy rzut beretem, aby
rozstawić ptasią czatownię i oczekiwać na ten jedyny kadr. Ciekawe także
wędkarsko miejsca
Oprócz powyższych, kwatery znajdziemy także w miejscowościach Sulin (w widłach Narwi i Biebrzy, http://www.carskitrakt.pl/ ),
Brzostowie (zachodni brzeg dolnej Biebrzy), Olszowej Drodze (wschodni brzeg
basenu dolnego, http://www.ebiebrza.pl/
). Kilka kwater oferuje Wroceń (http://www.dolinabiebrzy.pl/),
jak również okrzyknięte biebrzańską sławą Dolistowo Stare (i nowe) - http://nadbiebrza.eu/
,http://www.biebrzanskieeldorado.net.pl/
,http://agroturystykabiebrza.pl/
. Obie te miejscowości to środkowy basen Biebrzy - kwatery ze względu na
bliskość dolistowskich łąk, szczególnie polecane dla ptasiarzy.
Podczas weekendowej wyprawy, posiłki w ciągu
dnia (obiad w tzw. przelocie) możemy spożyć właśnie w miejscowości Ruś (Bar u
Dany), w Bartlowiźnie czy właśnie w Dobarzu. Są to miejsca na tyle rozstrzelone
między sobą co do odległości, że z pewnością zahaczenie o któreś z nich
wypadnie nam w odpowiednim momencie dnia.
Tak więc to by chyba byłoby na tyle jeśli
chodzi o moją Biebrzę na początek. Wierzę,
że tak przedstawiony temat, będzie przyczynkiem do tego, aby prawdziwi
miłośnicy przyrody, którzy jeszcze Biebrzy nie poznali, zjawili się tu
niebawem. Życzę owocnych przyrodniczych wrażeń !!!
Z pozdrowieniem
Wozik77
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz